W samorządach

Aleksandra Szymańska: Tematyka miejska wchodzi do kultury

Kultury w mieście nie da się dziś oderwać od dyskusji o przestrzeni publicznej, od urbanistyki, strategii miasta, od myślenia o rewitalizacji, przemysłach kreatywnych, ekonomii miasta i jego promocji. Nasza instytucja współtworzy kierunki działań miasta w wielu dziedzinach – mówi Aleksandra Szymańska, dyrektor gdańskiego Instytutu Kultury Miejskiej. O zmianach na rynku instytucji kultury, trudnościach w pozyskiwaniu sponsorów i miejskich poetach rozmawiamy przy okazji nagrody Europejski Poeta Wolności.

 

Powstanie Instytutu Kultury Miejskiej w Gdańsku wiąże się z projektem Europejska Stolica Kultury 2016. Zapewne obserwuje Pani to co się dzieje we Wrocławiu. Jest trochę zazdrości?

Wprost wywodzimy się z zespołu, który pracował nad pisaniem aplikacji i koordynował działania dotyczące aplikacji Gdańska do Europejskiej Stolicy Kultury 2016 i oczywiście obserwujemy Wrocław, ale nie wiem czy z zazdrością...

Nie tylko obserwujemy, ale też współpracujemy – zresztą z całą grupą miast, które kandydowały. Tworzymy wspólny projekt Koalicja Miast. Każde z miast z tej koalicji będzie miało prezentację podczas obchodów Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu. Gdańsk będzie prezentował się na przełomie lipca i sierpnia. Wrocław zresztą też będzie miał prezentację w Gdańsku.

 

W jaki sposób z zespołu przygotowującego ESK staliście się instytucją kultury Gdańska?

Kilka miesięcy przed ostateczną prezentacją, gdy wiadomo było, że to z wybranej piątki zostanie wyłoniony zwycięzca, dostaliśmy propozycję zmiany formy działalności.

 

Początkowo działaliście jako spółka?

Na prowadzenie działań przygotowujących aplikację Gdańska do ESK przeprowadzony był przez miasto konkurs. Wygraliśmy jako dwuosobowy zespół, dwie prywatne osoby, stąd jedyną dopuszczalną formą prawną w której zachowywaliśmy podmiotowość zgodną z konkursem była spółka cywilna.

 

Na zmianę statusu ze spółki na instytucję kultury miało wpływ zapewne rozstrzygnięcie konkursu?

Jako zespół byliśmy powołani do czasu rozstrzygnięcia konkursu, albo zwycięstwa, albo przegranej. Ale my nie tylko przygotowywaliśmy aplikację, ale też szereg wydarzeń, które znalazły się na mapie kulturalnej Gdańska i po których widać było, że mają potencjał, żeby stać się stale organizowanymi wydarzeniami. Zbudowały one swoją często niemałą publiczność. Do nich należał m.in. festiwal wokół nagrody Europejski Poeta Wolności, przy okazji którego rozmawiamy, a także m.in. festiwal Narracje, Streetwaves – wielodyscyplinarne wydarzenia realizowane w tkance miejskiej, w różnych częściach miasta, opowiadające o nich, często uświadamiające ich potencjał jako przestrzeń dla sztuki. W czasie przygotowań rozpoczęliśmy też kolekcję malarstwa monumentalnego na Zaspie czy projekt Lokalni Przewodnicy i Przewodniczki. 

 

Jak wiele pomysłów związanych z ESK zostało i jest lub będzie wdrażanych w mieście?

Właściwie wszystkie stałe działania realizujemy. Oczywiście nastąpiły zmiany w naszych założeniach, po ogłoszeniu wyników konkursu skupiliśmy się bardziej na działaniach długofalowych, na rozwinięciu działań edukacyjnych i badawczych.

 

 

Sam pomysł na Instytut Kultury Miejskiej, jest dość nietypowym rozwiązaniem. Chyba niewiele miast ma podobne instytucje. Czy wśród tej finałowej piątki z ESK, z którą współpracujecie, są podobne twory?

Rzeczywiście nie jest to typowa instytucja w sensie działania w określonej dziedzinie sztuki, ale wśród miast kandydatów do ESK powstały podobne instytucje. W Lublinie zespół pracujący nad aplikacją został przekształcony w filię Centrum Kultury – samorządowej instytucji, w Katowicach była to od początku instytucja kultury specjalnie powołana w celu przygotowania aplikacji. Funkcjonowała jako „Katowice Miasto Ogrodów”, teraz dalej się zmienia – właśnie została połączona z inną jednostką samorządową i będzie jedną z większych instytucji w mieście.

 

Instytut Kultury Miejskiej jako instytucja może się wydawać trudny do scharakteryzowania jednym zdaniem, ale proszę wziąć pod uwagę, że zmienił się w ogóle krajobraz instytucji kultury w Polsce. Wiele instytucji poszerza swoją działalność, angażuje się w działania wielodyscyplinarne, realizuje więcej różnorodnych działań, co widać najlepiej na przykładzie bibliotek i muzeów.

 

Ale chyba nie spotkałem się wcześniej z takim pomysłem. Na samorządową instytucją kultury, która terytorialnie obejmuje całe miasto i zajmuje się bardzo szeroko rozumianą kulturą miejską. Do czego byłoby wam najbliżej?

Często rolę jaką pełnimy w innych miastach realizują rozproszone organizacje pozarządowe, które zajmują się tematyka miejską. Debata o mieście to dziś do tego stopnia popularny temat, że tematyki kultury nie można już poruszać w oderwaniu od dyskusji o przestrzeni publicznej, od urbanistyki, strategii miasta, od myślenia o rewitalizacji, przemysłach kreatywnych, ekonomii miasta i jego promocji. Dlatego jako IKM aktywnie bierzemy udział we współtworzeniu miejskich polityk.

 

Wszystkie instytucje, które przygotowywały aplikacje do ESK musiały spojrzeć na kulturę szerzej jako na czynnik rozwoju miasta. Z tego wynika pewnie to w jaki sposób wyznaczyliśmy obszary, na których się dziś skupiamy. Tematyka miejska stała się dla nas ważnym elementem działalności. Miejsce w którym siedzimy (sień IKM) to przestrzeń, w której prowadzonych jest wiele debat związanych z miastem, nasze Obserwatorium Kultury diagnozuje stan, zmiany i problemy uczestnictwa w kulturze. Tutaj organizowanych jest wiele debat dotyczących rozwoju poszczególnych części miasta. Poruszamy sprawy nie tylko kultury, ale i mobilności, estetyki, przestrzeni. Ważną częścią naszych działań są programy edukacyjne kierowane do osób pracujących w kulturze.

 

Jaki jest budżet instytucji?

Jesteśmy jednostką miejską więc główną pozycją jest dotacja podmiotowa z budżetu miasta w wysokości 3,8 mln zł. Taką samą dotację mieliśmy przez ostatnie dwa lata. Duża część naszego budżetu pochodzi też ze środków zewnętrznych. W sumie w 2015 roku pozyskaliśmy ponad milion złotych. Zgodnie z kontraktem mam obowiązek pozyskiwać minimum 10 proc. dotacji miejskiej do budżetu ze środków zewnętrznych (czyli ok. 400 tys. zł rocznie). Udaje nam się to dość znacznie przekraczać. To ważne wsparcie dla naszych działań – z pewnością nie realizowalibyśmy ich tak wiele.

 

Jakie to są źródła?

Przede wszystkim dotacje z Ministerstwa Kultury. W zeszłym roku pozytywnie rozpatrzono wszystkie 11 wniosków. W tym roku jest znacznie gorzej ale to też nie jedyne źródło dodatkowe.  Jesteśmy partnerami w dwóch projektach europejskich. Po pierwsze Versopolis, czteroletni projekt, z którego finansujemy część zadań związanych z literaturą i promocją poezji, drugi projekt to Corners ukierunkowany w stronę koprodukcji artystycznych. Oba są finansowane z programu Kreatywna Europa, a więc środków unijnych.

 

Pozyskujemy też środki od sponsorów, ale tutaj powinnam chyba ponarzekać, bo ze sponsoringiem prywatnym  jest źle w kulturze. Można pozyskiwać środki, ale to bardzo rzadko są jakieś znaczące kwoty dla budżetu. Są tutaj wyjątki, ale one dotyczą zazwyczaj największych imprez i wielkich koncernów. W skali lokalnej trudniej pozyskiwać środki.

 

Problem jest w ogóle ze sponsorami, czy ze zbyt wielkimi wymaganiami jakie przedstawiają?

Partnerzy prywatni zazwyczaj dostają bardzo dużo niezależnie od środków jakie przekazują. Organizatorzy działań kulturalnych są w takiej sytuacji, że są w wstanie dać bardzo wiele przy stosunkowo niskiej dotacji. To bardzo zła sytuacja. Powinniśmy solidarnie stawiać większe warunki, ale często nie mamy wyjścia i godzimy się na daleko idące kompromisy, żeby otrzymać cokolwiek.

 

A dochody z działalności?

Staramy się, żeby większość wydarzeń było otwartych. Ale w przypadku części warsztatów i koncertów wprowadzamy bilety. W tym przypadku to jest bardziej związane z intencją nie psucia rynku i respektowania pewnych standardów. Można zarzucić instytucjom miejskim organizowanie koncertów za darmo, skoro działający organizatorzy prywatni muszą je biletować i wcale nie jest im łatwo. Z początku udostępnialiśmy wszystkie działania za darmo, ale z czasem stwierdziliśmy, że przy części działań szkoleniowych, a zwłaszcza działalności koncertowej wprowadzamy bilety.

 

Ilu jest pracowników IKM?

Formalnie jest nas 13,8 osoby. Wiadomo, że chodzi o etaty. Fizycznie to jest 16 osób ale nie wszyscy na pełnych etatach, do tego 8-9 osób bardzo blisko współpracuje z nami na zasadzie stałych zleceń, plus znaczne grono osób sporadycznie współpracujących.

 

 

Rozmawiamy przy okazji Europejskiego Poety Wolności. Trudno zaprosić na taki festiwal poetę z Krakowa?

Nie, nie jest trudno o ile poeta lubi bezpośredni kontakt z publicznością. Poezja jest jednak niszową dziedziną i tych okazji spotkania z publicznością nie jest aż tak wiele…

 

Celowo zapytałem o poetę z Krakowa czyli Marcina Świetlickiego. Występował on podczas pierwszego wieczoru Europejskiego Poety Wolności. To ciekawe jak mocno wpisuje się on w to o czym rozmawialiśmy. To chyba jeden z najbardziej „miejskich” poetów Polsce. Kraków bardzo często pojawia się w jego wierszach. Pojawiają się tematy miejskie (z jednej strony supermarket, z drugiej strony cmentarz). Myśląc o Świetlickim trudno uniknąć myślenia o Krakowie. Czy jest jakiś poeta Gdański, który by tak się jednoznacznie kojarzył z miastem?

Jeśli chodzi o ikony to mamy chyba jednak głównie prozaików. Takie postacie jak Paweł Huelle, czy Stefan Chwin są jednoznacznie kojarzone z naszym miastem i my, Gdańsk,  staramy się to wykorzystywać i tym chwalić. Z poetów, którzy są już bardzo rozpoznawalni, ale nadal należą do młodego pokolenia jest Tadeusz Dąbrowski, który jest zresztą dyrektorem artystycznym naszego festiwalu. Warto na pewno wspomnieć o Grzegorzu Kwiatkowskim i poetach z tego rocznika, trójmiejskim poecie Jakobe Mansztajnie.

 

 

 

 

Jakie są założenia nagrody literackiej Europejski Poeta Wolności?

Europejski Poeta Wolności ma niełatwą misję. Promować nowe i ciekawe zjawiska poetyckie. Nominowanymi do nagrody nie są najbardziej znani poeci w Polsce i Europie. Przeciwnie. To często w ogóle u nas nieznani poeci. Każdy z nominowanych tomików jest przez nas tłumaczony po raz pierwszy w Polsce.

To ambitna nagroda, ale myślę,  że jej największą, może niezbyt oczywistą wartością jest rola kulturotwórcza, to co wnosi do kultury polskiej. Każda edycja to 7 nowych tomików poezji poetów często znanych w swoim kraju, ale nie znanych w Polsce. Dzięki temu, że Festiwal został zaproszony do sieci Versopolis, czyli 13 festiwali poetyckich w Europie, szansę mają także polscy poeci za granicą. Podczas każdego z europejskich partnerskich festiwali prezentowani są poeci z pozostałych państw partnerskich, w wielu krajach tłumaczone i wydawane są ich tomy, podobnie jak my robimy przy okazji Europejskiego Poety Wolności.

 

Czy o nagrodzie mówi się gdzieś poza Polską?

Jak najbardziej! Trochę paradoksalnie odbiór naszego festiwalu jest znacznie bardziej entuzjastyczny za granicą niż w Polsce. Ale o znaczeniu i wartości tego festiwalu może świadczyć fakt, że zostaliśmy zaproszeni przez Wrocławskiego Silesiusa, razem z czterema innymi miastami w Polsce.

 

A my chcemy, żeby nagroda i festiwal był coraz ważniejszy jako festiwal literatury w Trójmieście –także niezwykle ważny jest też dla nas walor edukacyjny. Dlatego festiwalowi towarzyszą liczne imprezy towarzyszące. Organizujemy m.in. spotkania edukacyjne dla dzieci z literaturą z nominowanych krajów, są lekcje czytania poezji w szkołach i inne spotkania otwarte dla mieszkańców.

 

 

 

 

Laureatką nagrody Europejski Poeta Wolności została Ana Blandiana

 

 

 

Ana Blandiana jest legendą walki o wolność polityczną i obywatelską w Rumunii, jednak nie to zdecydowało o jej zwycięstwie w Gdańsku. Ogromne wrażenie na Jury wywarło przede wszystkim nieustające dojrzewanie poezji laureatki do wolności i pogłębianie jej wymiaru w czasach współczesnych –  stwierdzono w uzasadnieniu werdyktu.

 

Gala odbyła się w sobotę, 19 marca 2016 r., w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Nagroda Literacka Miasta Gdańska Europejski Poeta Wolności przyznawana jest od 2008 roku - co dwa lata - poetom z krajów europejskich, którzy w najbardziej oryginalny i głęboki sposób piszą o wolności. W gronie laureatów znajdują się już: białoruski poeta Uładzimier Arłou wraz z tłumaczem Adamem Pomorskim, niemiecki poeta Durs Gruenbein i tłumacz Andrzej Kopacki, oraz Chorwatka Dorta Jagić i Małgorzata Wierzbicka.

 

Zwyciężczyni tegorocznej edycji konkursu, rumuńska poetka Ana Blandiana, otrzymała laur za tom „Patra mea A4” - „Moja ojczyzna A4”, z 2010 roku. Przy okazji wyróżniona została tłumaczka nagrodzonego tomu - Joanna Kornaś-Warwas. O wyborze zdecydowało jury w składzie: Krzysztof Pomian (przewodniczący), Anda Rottenberg, Krzysztof Czyżewski, Andrzej Jagodziński, Stanisław Rosiek, Paweł Huelle, Zbigniew Mikołejko i Olga Tokarczuk.

 

– Ogromne wrażenie na Jury wywarło przede wszystkim nieustające dojrzewanie poezji laureatki do wolności i pogłębianie jej wymiaru w czasach współczesnych. Ta poezja zrodziła się w czasie, w którym, zdaniem samej poetki, być wolnym jest ewidentnie trudniej niż nie być wolnym, w czasie, w którym paradoksalnie wolność słowa umniejsza znaczenie słowa – mówiła.  

 

Rottenberg podkreśliła, że głos nagrodzonej poetki jest niezwykle cenny w dzisiejszych czasach kryzysu.  – To głos dochodzący z Europy Środkowo-Wschodniej i czerpiący z jednej strony z historycznego doświadczenia zmagań o wolność, a z drugiej mocno związany z wyzwaniami stojącymi przed współczesną Europą.

 

Ale jury doceniło nie tylko wymiar społeczno-polityczny poezji Blandiany. – To poezja świata niewidzialnego, głęboko wpisana w świat widzialny poprzez metafizykę dnia codziennego. Mówi o tym choćby jej wiersz „Requiem” - przejmująca rozmowa z matką, kończąca się słowami: „Pisz, powiedziałaś. / A ja wzięłam ołówek i kartkę, / Myśląc, że chcesz mi coś podyktować. / Pisz, powtórzyłaś, / I milczałaś jak ikona. / A ja zaczęłam zapisywać / Twoje milczenie. / Twoje milczenie, / Z którego wypływa wszystko, / Jak wypływa krew z rany” - zakończyła Rottenberg.

 

Laureatka otrzymała statuetkę oraz 100 tysięcy złotych. Joanna Kornaś-Warwas za przekład zwycięskiego tomu otrzymała statuetkę i 10 tysięcy złotych.

 

Ana Blandiana (właśc. Otilia Valeria Coman Rusan) urodziła się w 1942 roku. Jest autorką 25. tomików wierszy, a jej twórczość została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków, co czyni ją najbardziej rozpoznawalną ambasadorką rumuńskiej literatury na świecie. Wraz z Romulusem Rusanem zainicjowała i stworzyła pod egidą Rady Europy Memorialul Victimelor Comunismului şi al Rezistenţei - Muzeum Pamięci Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu w Sighet, z ośrodkiem badawczym, który organizuje co roku konferencje, sesje naukowe i wystawy na temat zjawisk totalitarnych. Jest laureatką wielu nagród i wyróżnień literackich: m.in. Nagrody Związku Pisarzy Rumuńskich za poezję (1969 r.), Nagrody Akademii Rumuńskiej za poezję (1970 r.), Nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Rumuńskich w Bukareszcie za prozę (1982 r.), Nagrody im. Herdera (1982 r. i 1988 r.), Nagrody „Opera Omnia” (2001 r.) i Nagrody Vilenica (2002 r.).

 

Informacja o nagrodzie za stroną gdansk.pl

Zdjęcia: IKM.

 

 

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane