W samorządach

Hejt na burmistrza

Burmistrz podwarszawskiego Milanówka Piotr Remiszewski zawiadomił prokuraturę, że jest hejtowany na portalu „Milanówek – Milanowianie Kochający Milanówek”. Poprosił o wskazanie hejtera, bo uważa, że prokuratura szybciej, niż gdyby złożył prywatny akt oskarżenia, ustali sprawców zniewag słownych odnoszących się nie tylko do niego, ale także żony i dzieci. Niedawno na portalu zamieścił nawet fotografię z oficerami CBA w akcji, sugerującą, żeby agenci zajęli się władzami Milanówka. Zdaniem burmistrza hejt ma podłoże polityczne, a podejrzanymi są osoby, które niegdyś walczyły z poprzednim burmistrzem, później wspierali obecnego w kampanii wyborczej, a teraz obrzucają go zniewagami, bo są zawiedzeni polityką kadrową i inwestycyjną w mieście. Sprawa jest bardzo poważna – przed kilkoma miesiącami Piotr Remiszewski otrzymywał nawet groźby pozbawienia życia, szczęśliwie sprawca został szybko namierzony i skazany przez sąd.

Przykład hejtowania burmistrza Milanówka to dziś nieodosobniony przypadek chamstwa w internecie. Wielu samorządowców rezygnuje jednak z ustalenia sprawców obraźliwych wpisów posiadających wszelkie znamiona przestępstwa zniewagi, bo uznają, że szkoda nerwów i czasu na wieloletnie potyczki w sądach.

 

Znam przewodniczącego rady, który przez kilka lat stawał w sądzie. Przedstawił tam swój prywatny akt oskarżenia o znieważenie i naruszenie godności w internecie przez jednego z mieszkańców. Sprawa zakończyła się oddaleniem jego oskarżenia, bowiem sąd dopatrzył się jedynie znikomego stopnia społecznego niebezpieczeństwa popełnionego przez hejtera czynu. Jego doświadczenie z sądem i internetem – i zapewne wielu innych osób publicznych, które procesowały się na własną rękę, czyli z prywatnego aktu oskarżenia, niewspieranych  przez organy ścigania – wskazuje, że ustalenie sprawcy obraźliwych wpisów to dopiero początek drogi przez mękę. Nasze sądy procedują powoli, obarczają prywatnych oskarżycieli uciążliwymi obowiązkami wskazania i utrwalenia dowodów z internetu, a to wcale nie jest takie proste.

 

Fala hejtu wobec osób publicznych przybrała w Polsce niepokojące rozmiary. Dlatego nie warto odpuszczać hejterom, bo rozzuchwaleni uważają, że wójta, burmistrza, prezydenta czy radnego można bezkarnie pomawiać i znieważać i ten jako polityk powinien pokornie przyjmować obraźliwe opinie. Granica między odpowiedzialną, merytoryczną krytyką a hejtowaniem często jest przekraczana przez młodzież. Korzystający z mediów społecznościowych młodzi ludzie używają w swoich grupach niecenzuralnych słów, obraźliwych wpisów i co najgorsze, jak opowiadał mi niedawno jeden z dyrektorów szkół, za zbyt grubiańskie i obelżywe stwierdzenia w świecie cyfrowym spór rozstrzygają w realu, w pojedynkach na pięści. Wchodząc w dorosłość, często zapominają, że szkolne potyczki na słowa w cyfrowym świecie mogą w dorosłym życiu zaprowadzić ich na sądową ławę jako oskarżonych.

 

Niedawno jeden z wójtów podejrzewając, że hejterami są uczniowie gimnazjum – a rzecz dotyczyła sporu wokół wykorzystania gminnego boiska – postanowił stawić im czoła osobiście, w rozmowie. Jego wizyta w szkole i dyskusja z młodzieżą miała dobry skutek, hejterzy zamilkli.

 

Burmistrzowi Milanówka życzę powodzenia i wytrwałości w doprowadzeniu do ukarania tchórzliwie ukrywających się hejterów, a jego dochodzenie sprawiedliwości będziemy uważnie śledzić. Mam nadzieję, że szybkie działanie prokuratury i sądów sprawi, że inne osoby publiczne do obrony swojego dobrego imienia przystąpią bez obaw o kilkuletnie frustrujące procedury w organach sprawiedliwości. Hejterom nie wolno pobłażać.

 

*zastępca redaktora naczelnego „Wspólnoty”

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane