W samorządach

Ludzie już nie muszą wyjeżdżać z Lublina za pracą

 

Koncentrujemy się na wspieraniu przedsiębiorczości. Staramy się rozwijać dziedziny najatrakcyjniejsze dla młodych ludzi, czyli nowoczesne usługi dla biznesu. W ciągu kilku lat w stworzonym od podstaw sektorze IT zatrudnienie znalazło 4 tys. osób – mówi prezydent Lublina Krzysztof Żuk. Tłumaczy też, dlaczego jest przeciwny ograniczaniu liczby kadencji w samorządzie i że próby pozbawienia go stanowiska uważa za atak polityczny.

Lublin był ważnym miastem dawnej Rzeczypospolitej – tu miał swoją siedzibę trybunał koronny, tu zawarto unię powołującą Rzeczpospolitą Obojga Narodów, tu ogniskował się handel ze Wschodem. Jednak potem miasto podupadło, dało się wyprzedzić innym ośrodkom, stało się prowincjonalne. Jakie miejsce będzie Lublin zajmował wśród polskich miast za kilkadziesiąt lat?

Muszę skorygować: Lublin nie jest i nigdy nie był prowincjonalny. Trzeba go mierzyć taką samą miarą, jak inne miasta i na tle całej ówczesnej sytuacji Polski. Jesteśmy ważnym ośrodkiem akademickim i nawet błędy lat 90., które spowodowały poważne problemy gospodarcze, nie zepchnęły nas do statusu miasta peryferyjnego. A jaki będzie Lublin w przyszłości? Kierunek mamy zapisany w Strategii Lublin 2020 – stawiamy na kreowanie przedsiębiorczości, na innowacyjność i wspieranie start-upów. Dzisiaj mamy już 300 start-upów, wierzę że to zaprocentuje w następnych latach. Budujemy cały ekosystem dla przedsiębiorczości, od szkolnictwa zawodowego, aż po uczelnie, i staramy się to robić w ścisłej relacji: samorząd – edukacja – uczelnie – biznes. Stawiamy na dynamiczny rozwój małej i średniej przedsiębiorczości wierząc w to bardziej, niż w przyjście wielkiego „mitycznego” inwestora. Na sukces trzeba się napracować, a będzie nim w moim przekonaniu duża liczba trwale rozwijających się przedsiębiorstw. System wsparcia dla biznesu to jedno, drugie to wyzwolenie innowacyjności w oparciu o środowisko akademickie naszego miasta. Jeśli dzisiaj tylko przy Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej mamy 12 spółek start up-owych, które wdrażają efekty prac badawczo-rozwojowych, to widać, że potencjał w tym obszarze jest ogromny.

 

To fakt, że dzisiejszy Lublin jest w trójce największych ośrodków akademickich kraju (odnosząc liczbę studentów do liczby mieszkańców). Jednak przez parę dziesiątków lat po wojnie miasto nie wykorzystywało tego potencjału. Właściwie słychać było tylko o jednym spektakularnym sukcesie: opracowaniu i wdrożeniu do przemysłu technologii światłowodów.

Kiedyś mieliśmy inny system zarządzania i światłowody były inwestycją państwową. Dzisiaj tamten sukces kontynuujemy, mamy znakomite zespoły i rozwiązania techniczne na światowym poziomie. Stworzyliśmy Ecotech-Complex, gdzie rozbudowujemy innowacyjny potencjał lubelskich środowisk naukowych oraz ich współpracę z biznesem. Nasze uczelnie ostatnio bardzo intensywnie rozwijały nowoczesną infrastrukturę badawczą i modernizowały obiekty dydaktyczne. W efekcie udało się wypromować lubelski ośrodek akademicki tak, że mamy już sześć i pół tysiąca studentów spoza Polski. Jesteśmy drugim po Warszawie ośrodkiem przyjmującym największą liczbę zagranicznych studentów. Patrząc z bliska na potencjał i sukcesy poszczególnych uczelni, cieszą ogromne osiągnięcia prof. Tomasza Trojanowskiego, jednego z najwybitniejszych neurologów, który na Uniwersytecie Medycznym może korzystać z takiego zaplecza naukowego, jak na najlepszych uczelniach i w szpitalach amerykańskich. W ostatnich latach Politechnika Lubelska osiągnęła jeden z najwyższych w Polsce wskaźnik zgłoszonych patentów. Na UMCS świetnie rozwija się biotechnologia i chemia. Jestem pewien, że aktywna rola samorządu jako partnera dla uniwersytetów i animatora współpracy między biznesem a uczelniami przyniesie dobre efekty.

 

W końcu ubiegłego wieku miasto przeżyło poważny kryzys gospodarczy – upadły duże zakłady przemysłowe (FSC, Odlewnia Ursus, Lubelska Fabryka Maszyn Rolniczych i inne), część objęła restrukturyzacja polegająca m.in. na redukcji zatrudnienia, przeprofilowaniu itd. Jakie działania pan podejmuje, by zdynamizować rozwój gospodarczy miasta?

Najbardziej brakuje Fabryki Samochodów Ciężarowych, a potem Daewoo Motors, bo te firmy miały na deskach kreślarskich znakomite prototypy. Niestety, zabrakło wtedy czegoś, co można nazwać polityką państwa. W konsekwencji straciliśmy duże zaplecze badawczo-rozwojowe dla przemysłu motoryzacyjnego. Mimo to dzisiaj na terenie dawnej fabryki FSC znalazło zatrudnienie tyle samo pracowników, ilu było przed jej upadłością. Tyle tylko że są oni zatrudnieni w 40 firmach, a nie w jednej. Odrodził się Ursus, który wprost nawiązuje do tradycji FSC i dziś produkuje trolejbusy oraz autobusy, a także jest zainteresowany produkcją samochodu dostawczego…

 

…czyli żuka?

Żuka (śmiech). Choć w ostatnich latach FSC ten samochód nosił już nazwę Lublin. I właśnie chodzi o taki znakomity samochód, jak niegdyś Lublin 3, z polskim silnikiem z Andrychowa, który świetnie się sprawdzał w gospodarstwach rolnych, handlu i usługach. Dziś trwają też prace nad samochodem elektrycznym, którego prototyp został zbudowany w Ursusie wspólnie z Politechniką Lubelską i teraz przechodzi testy. Cieszę się, bo z naszej samorządowej inicjatywy powstała spółka technologiczna MPK, Ursusa i Politechniki, która korzysta ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Mamy także finansowaną przez NCBR spółkę inżynierską zajmującą się udoskonalaniem baterii oraz dziesiątki innych małych i średnich biznesów, które szybko budują swój potencjał. Obecnie w Lublinie nie ma wielkich firm, ale przestrzeń po nich świetnie wypełniły średnie przedsiębiorstwa, takie jak np. Aliplast, których działalność często ma zasięg europejski. Owszem, straciliśmy lata 90., ponieważ wówczas nie potrafiono zbudować dobrej strategii i powstrzymać degradacji lubelskiego przemysłu. Ale teraz dynamicznie to odbudowujemy.

 

Jedną z przyczyn degradacji było bardzo kiepskie powiązanie Lublina z korytarzami transportowymi.

To prawda, dlatego skomunikowanie Lublina z resztą Polski i świata było priorytetem mojej pierwszej kadencji.

 

Jakie są w tej dziedzinie perspektywy na najbliższe lata?

To, co mogliśmy zrobić, to bardzo mocno walczyć o drogi ekspresowe S17 i S19. Teraz obwodnica Lublina jest już gotowa i drogi do niej są wybudowane. Uruchomiliśmy lotnisko, zbudowaliśmy port lotniczy, mamy więc szybkie połączenia z kilkoma ważnymi destynacjami. Rozwijamy usługi dla biznesu. Rozbudowujemy układ komunikacyjny wewnątrz metropolii lubelskiej. Liczymy, że w 2019 roku droga S17 będzie ukończona w całości, aż do Warszawy.

 

Walka o S17 się powiodła, a jak wygląda sprawa z Via Carpatia?

Mamy potwierdzenie, że odcinek S19 między Lublinem a Rzeszowem powstanie dość szybko. Na razie bardziej zaawansowane są prace na terenie województwa podkarpackiego, mam nadzieję, że niedługo przyspieszą i u nas. Jest bardzo ważne, aby budowano dziewiętnastkę również w kierunku północnym. Chodzi nie tylko o tranzyt, ale też o przyciągnięcie inwestorów, dla których ten kierunek jest ważny.

 

Miasto traci mieszkańców: w 1999 roku w Lublinie było 359 tys. osób, dziś jest 340 tysięcy, utrzymuje się ujemne saldo migracji. Ubytek prawie 20 tysięcy mieszkańców to duża strata. Co pan robi, aby zatrzymać ten niekorzystny trend?

W samym mieście ubywa mieszkańców, ale przybywa ich w gminach ościennych. Dotykają nas te same trendy co inne miasta. Coraz chętniej zamieniamy mieszkanie w bloku na domek na przedmieściach. Chcemy jednak zatrzymywać jak najwięcej osób w samym Lublinie. Dlatego przede wszystkim stawiamy na nowe miejsca pracy. Koncentrujemy się na przyciąganiu biznesu i wspieraniu przedsiębiorczości. Staramy się rozwijać dziedziny najatrakcyjniejsze dla młodych ludzi, czyli nowoczesne usługi dla biznesu. W ciągu kilku ostatnich lat w stworzonym od podstaw sektorze IT zatrudnienie znalazło 4000 pracowników. Dzięki dobrym płacom informatycy nie mają potrzeby wyjeżdżania z Lublina. Z kolei inwestycje infrastrukturalne dają miastu wysoką jakość życia, pozwalają rozwijać potencjał mieszkańców i sprawiają, że Lublin jest niezwykle klimatycznym miastem. Dlatego jeśli ktoś nie musi, to nie wyjeżdża.

 

Ja wyjechałem, bo nie było szans na mieszkanie.

Dzisiaj już nie ma problemu. Mamy dużą podaż mieszkań w różnych segmentach cenowych. To fakt, że przez ostatnie kilkanaście lat traciliśmy mieszkańców, szczególnie wykwalifikowane kadry. Teraz musimy odbudowywać ten potencjał na każdym poziomie kształcenia – od szkół zawodowych po wyższe uczelnie, bo to główna przesłanka do przyciągania inwestycji. A to one tworzą miejsca pracy.

 

Jak wygląda oferta kulturalna, turystyczna, sportowa Lublina? Czy dzięki niej miasto jest atrakcyjne do zamieszkania?

W ciągu ostatnich kilku lat zainwestowaliśmy około 3 mld złotych. Oprócz infrastruktury komunikacyjnej te środki poszły na tworzenie nowoczesnych i atrakcyjnych warunków do życia. Mamy nowy stadion, basen olimpijski z aquaparkiem, 11 orlików, zmodernizowane obiekty oświatowe oraz fantastyczne obiekty kultury. W Lublinie dosłownie eksplodowała aktywność mieszkańców poprzez instytucje kultury, a także NGO. Myślę, że możemy być dla innych źródłem dobrych praktyk współpracy obywateli i NGO-sów z samorządem. Inicjujemy aktywność mieszkańców do realizacji wielu zadań publicznych. Wdrażamy strategie sektorowe, np. dotyczące turystyki, współpracy z NGO, w obszarze kultury, sportu, które zbudowane są w oparciu o aktywność mieszkańców. Niewątpliwie dla ludzi aktywnych i kreatywnych Lublin tworzy mnóstwo możliwości działania i oferuje wysoką jakość życia.

 

Jaki jest pana stosunek do pomysłu ograniczenia liczby kadencji wójtom, burmistrzom i prezydentom?

Jestem przeciw. Gdyby być konsekwentnym, należałoby też ograniczyć liczbę kadencji posłom i senatorom. Jeśli jednak parlamentarzystom potrzebne jest doświadczenie, by prowadzić sprawy kraju, to zapytajmy, czy takie doświadczenie nie jest potrzebne w samorządzie. Formalne i prawne ograniczenia po prostu powstrzymają rozwój wspólnot lokalnych. Dlatego lepiej, gdyby to wyborcy decydowali o tym, jak długo mają pracować dla nich ich liderzy. O ile dobrze pamiętam, w ostatnich wyborach jedna trzecia z nich została wymieniona. To znaczy, że mechanizmy weryfikacji liderów działają. Boli mnie nieracjonalność polityki, bo jeśli rządzący mówią o konieczności przewietrzania samorządów, to przecież wystarczy zmienić prawo dotyczące referendów, by wyborca mógł sprawować kontrolę także między wyborami.

 

W ostatnich 6 latach Lublin rzeczywiście przyspieszył, to również pański osobisty sukces. Ale wojewoda wydał zarządzenie zastępcze o wygaszeniu pana mandatu z powodu naruszenia przepisów o ograniczeniu aktywności w organach nadzorczych spółek. Będzie pan walczył o pozostanie prezydentem miasta?

Tak. Ja już walczę. Złożyłem do sądu skargę na zarządzenie zastępcze wojewody. Uważam, że jako organ nadzoru twierdząc, iż musi przyjąć wniosek CBA i nie ma możliwości jego weryfikacji, nie dopełnił staranności, bo nie ustalił faktycznych i prawnych aspektów związanych z moim powołaniem do rady nadzorczej spółki PZU Życie. Nawet nie wystąpił do byłego ministra czy do organów spółek o stosowne oświadczenia. Więc ja to zrobiłem i były minister skarbu oraz były prezes PZU SA potwierdzili, że byłem zgłoszony do pełnienia funkcji w imieniu skarbu państwa. Była to naturalna konsekwencja mojej wcześniejszej pracy, jako podsekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Pełniąc tę funkcję, z sukcesem rozwiązywałem m.in. konflikt z Eureco. W efekcie tego PZU, z nową strategią i dzięki świetnemu zarządzaniu, stał się jednym z okrętów flagowych polskiej gospodarki. Stawiane mi obecnie zarzuty mają wyłącznie polityczny charakter. Chodzi o zdyskredytowanie mnie i odsunięcie z funkcji powierzonej przez mieszkańców. A ja będę z tym walczył, bo mam w Lublinie jeszcze sporo do zrobienia.

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane