W samorządach

Prokuratura oskarżyła niewinnego samorządowca

Ponad trzy lata wójt gminy Sokoły, oskarżany o ustawienie przetargu, walczył o odzyskanie dobrego imienia. Policja i prokuratura wiele zrobiły, aby skazano popularnego samorządowca.

Sokoły to niewielka rolnicza gmina w zachodniej części woj. podlaskiego. Raptem 6 tys. mieszkańców, roczny budżet to niecałe 16 mln zł. Do Wysokiego Mazowieckiego 14 km, do Białegostoku – 40. Nad Sokołami górują wieże Bazyliki Mniejszej pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Obok kościoła strażnica OSP. I ładnie utrzymany budynek urzędu gminy.

 

Od 23 lat Sokołami rządzi Józef Zajkowski. Absolwent SGGW w Warszawie, prowadzi z żoną 12-hektarowe gospodarstwo. Nim wszedł do samorządu przez rok pracował w Australii. – Nie udało mi się tam żony ściągnąć, więc wróciłem do Polski – mówi.

 

Zrobił doktorat w Instytucie Budownictwa, Mechanizacji i Elektryfikacji Rolnictwa w Warszawie. Gdy w 1991 roku radni niespodziewanie wybrali go wójtem, starzy samorządowi wyjadacze dawali mu parę tygodni. Ale on przetrwał, a potem wszystkie wybory bezpośrednie wygrywał już w pierwszej turze z poparciem przekraczającym nieraz 80 proc.

 

Zajkowski zręcznie porusza się w problematyce programów unijnych. W centrum Sokół wzrok przykuwa dom kultury z ładnie utrzymanym skwerem i placem zabaw, do budowy których Program Rozwoju Obszarów Wiejskich dorzucił 500 tys. zł. Z inicjatywy wójta powstało Centrum Informacji Turystycznej w Waniewie jako element projektu „Budowa kładki edukacyjnej wraz z infrastrukturą turystyczną i techniczną w obrębie wsi Waniewo i Narwiańskiego Parku Narodowego”. Inwestycja kosztowała aż 2,8 mln zł, ale Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego dołożył połowę.

 

Kłopoty zaczęły się w 2007 roku. Do Sokół zaczęły wtedy ściągać rozmaite kontrole, węszyły policja i prokuratura. Wtedy właśnie zaczęła się zaskakująca historia, ujawniająca bezkarność i zawziętość osób, które powinny stać na straży prawa. Ale po kolei.

 

Rozeznanie rynku przed przetargiem

Jest rok 2007. Strażacy ochotnicy z Sokół proszą wójta o zakup nowego samochodu. Stary psuje się, nie ma czym jeździć do pożarów lub usuwać skutków wypadków drogowych. Gmina składa do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Białymstoku wniosek o dotację. Fundusz przyznaje 58 tys. zł. Nowe auto kosztuje koło miliona, takich pieniędzy w budżecie nie ma.

 

Wójt i radni decydują, że strażakom musi wystarczyć używane auto. Robią rozeznanie w internecie, analizują oferty. Wójt obdzwania innych samorządowców, pyta, co strażacy mają na wyposażeniu, gdzie kupowali swoje pojazdy. Od jednego z burmistrzów dowiaduje się o firmie z Chełmna w woj. kujawsko-pomorskim, która handluje używanymi pojazdami ratowniczymi.

 

9 lipca 2007 r. w OSP w Sokołach odbywa się zebranie z udziałem strażaków w celu ustalenia, kto pojedzie z wójtem obejrzeć auta. Dwa dni później wójt z prezesem OSP i jeszcze dwoma strażakami jadą do Chełmna. Oglądają kilkanaście pojazdów, widzą że ceny wahają się od 100 do 120 tys. zł. Wójt poznaje szefa spółki Bogdana U. To były strażak, bardzo doświadczony – przez trzydzieści lat pełnił służbę w państwowej straży pożarnej, był nawet komendantem powiatowym, teraz prowadzi komis z używanymi autami ratowniczymi, które sprzedaje nawet do Rosji, Słowenii i Portugalii.

 

 OSP w Sokołach

 

Po powrocie do Sokół wójt nakazuje pracownikowi urzędu sporządzić specyfikację istotnych warunków zamówienia. Ten wpisuje parametry: auto nie starsze niż z 1997 roku, o przebiegu nie większym niż 31 tys. km, zbiornik wody na 2500 litrów, kabina przystosowana do przewozu 9 osób.

 

8 sierpnia 2010 r. urząd ogłasza przetarg. Bogdan U. wiedząc, że gmina chce kupić samochód dla strażaków, codziennie przegląda strony BIP. Gdy znajduje informację o przetargu – sporządza i wysyła ofertę. Jego oferta jest w tym przetargu jedyna. 17 sierpnia komisja przetargowa uznaje jej ważność i wybiera firmę U. jako wykonawcę zamówienia. Dwa tygodnie później umowa kupna samochodu zostaje podpisana.

 

I to właśnie stanie się przedmiotem zainteresowania pani prokuratur z Prokuratury Okręgowej w Łomży. Jej zdaniem parametry samochodu, zaproponowanego w ofercie przez spółkę pana U., idealnie wpasowują się w wymagania techniczne zawarte w SIWZ. A to ma świadczyć, że przetarg został ustawiony pod konkretną firmę i konkretny pojazd. Koronnym dowodem jest wizyta wójta i strażaków w Chełmnie, gdzie samochody oglądali, a jeden nawet sobie upatrzyli.

 

Bo oferta przyszła za szybko

To nie wszystko. W 2008 roku Urząd Gminy w Sokołach ogłasza kolejny przetarg na zakup samochodu dla strażaków, tym razem z Bruszewa. Wójt przed uruchomieniem procedury znów odwiedza firmę z Chełmna. Bogdan U. składa ofertę. Jak się potem okaże, kurier rejestruje odbiór przesyłki od nadawcy zaledwie 80 minut po ukazaniu się w BIP informacji o przetargu. Do urzędu dociera ona dwa dni później. Pani prokurator z Łomży nie ma wątpliwości: U. musiał zostać powiadomiony o starcie procedury przetargowej, skoro zareagował tak szybko. Oferty tym razem składają dwie spółki, ale ta druga nie spełnia wymogu z SIWZ zrealizowania dostaw samochodów pożarniczych w ciągu ostatnich trzech lat, do tego proponuje samochód droższy. Znów wygrywa więc Bogdan U.

 

Pani prokuratur przyczepi się do jeszcze jednej rzeczy: zapisu w SIWZ o limicie przebiegu określonym na 31 tys. km. Jak napisze w akcie oskarżenia, „istnieje możliwość uzyskania oferty na samochód tej samej marki, modelu i wyposażeniu, w cenie o 10–20 tys. zł niższej, ale o przebiegu 32.000 km czy też 40.000 km”.

 

Prokuratura stawia zarzuty wójtowi Zajkowskiemu – przekroczenia uprawnień w zakresie prawidłowego i rzetelnego przeprowadzenia przetargu oraz niedopełnienia obowiązku właściwego gospodarowania środkami gminnymi polegającego na tym, że wszedł w porozumienie z Bogdanem U. Efektem, zdaniem prokuratury, było wyłączenie zasad konkurencji i działanie na szkodę interesu gminy.

 

Zarzuty dostaje też Bogdan U. W tym przypadku pani prokurator dochodzi do wniosku, że oferując samochód dla OSP w Sokołach, poświadczył w dokumentach nieprawdę, bo auto przystosowane było do przewozu 6 osób, a SIWZ wymagał 9 osób.

 

W gazetach wójt jest już przestępcą

Wójt od początku twierdzi, że jest niewinny, że do zmowy nie doszło. Jednak pani prokuratur przygotowuje akt oskarżenia i wydaje komunikat dla prasy. Lokalne redakcje podchwytują temat. Popularny wójt oskarżony o korupcję! Grozi mu do 8 lat więzienia!

 

 

Wójt czyta, co prasa pisze na jego temat. I widzi, że jedna z regionalnych gazet podaje informacje uzyskane z prokuratury, które... mijają się z faktami zawartymi w akcie oskarżenia! Według gazety Bogdan U. złożył ofertę w przetargu 80 minut po ukazaniu się ogłoszenia. Podczas gdy w rzeczywistości on po 80 minutach nadał ją kurierem, a do urzędu doszła dwa dni później. Wójt interweniuje w redakcji, dowiaduje się, że dziennikarz wiernie zacytował panią prokurator. Składa więc w prokuraturze doniesienie, że został znieważony. Ale śledczy odmawiają wszczęcia dochodzenia uzasadniając, że w informacji prasowej „doszło do oczywistej omyłki pisarskiej”. Z czyjej strony – już nie precyzują. Redakcja zamieszcza jednak oświadczenie w tej sprawie nadesłane przez wójta.

 

Józef Zajkowski opowiadając dziś o dochodzeniu, z trudem hamuje emocje. – Do prasy poszły nieprawdziwe informacje. Zresztą całe dochodzenie prowadzone było niechlujnie, wielokrotnie popełniano błędy. Na przykład numer ramy samochodu strażackiego dla OSP Bruszewo błędnie wpisano do postanowienia prokuratury przeznaczonego do sporządzania opinii przez sądowego biegłego – mówi.

 

Sądy bezlitosne dla prokuratury

Proces w Sądzie Rejonowym w Zambrowie – VII Zamiejscowym Wydziale Karnym w Wysokiem Mazowieckiem rusza w lutym 2011 r. Trwa ponad dwa lata. Przesłuchanych zostaje 26 świadków, sporządzone zostają dwie opinie biegłych, sąd dokonuje nawet oględzin pojazdów w obecności rzeczoznawcy, a świadków konfrontuje ze sobą na sali rozpraw. Żaden nie mówi nic, co świadczyłoby na korzyść prokuratury. Ostatecznie 21 maja 2013 r. sąd uniewinnia od wszystkich zarzutów: i wójta, i właściciela firmy Bogdana U.

 

Pisemne uzasadnienie wyroku przygotowane przez sędziego jest dla prokuratury bezlitosne. To zarazem świetna i pouczająca lektura rozstrzygająca, co samorządowcy mają prawo robić przed i w trakcie przetargu. Przede wszystkim sąd doszedł do wniosku, że nie ma podstaw do twierdzenia, że SIWZ została w Sokołach napisana pod konkretną firmę. Aut spełniających konkretne parametry jest w kraju wiele. A złożenie przez Bogdana U. oferty idealnie wpasowującej się w wymagania techniczne poczytać należy za atut jego firmy! Po to bowiem sporządza się SIWZ, aby wybrać ofertę najlepiej spełniającą oczekiwania. Poza tym SIWZ jest dokumentem ogólnodostępnym, może się z nim zapoznać każdy potencjalny oferent.

 

Zdaniem sądu wpłynięcie tylko jednej oferty w przetargu nie jest dowodem zmowy. Tak samo jak wizyty wójta w firmie Bogdana U. przed rozpisaniem przetargu i opracowaniem SIWZ. Wójt pojechał tam z kilkoma osobami, co świadczy o tym, że nie miał na celu nawiązywania poufnego porozumienia z właścicielem firmy, a jedynie chciał obejrzeć dostępne samochody pożarnicze w towarzystwie osób, które się na tej materii znają. Sąd podkreślił, że wójt „kwestię zakupu samochodu poddał szerokim konsultacjom na forum samorządu gminnego jak i gminnego zarządu OSP”.

 

Jeden z akapitów uzasadnienia warto zacytować w całości. „Niewątpliwie oglądany w siedzibie tej firmy przez Józefa Zajkowskiego i towarzyszących mu strażaków samochód pożarniczy marki Mercedes Benz 1017AF wzbudził ich zainteresowanie, ale w trakcie ich pobytu tam nie zapadła decyzja o zakupie tego właśnie samochodu. Niewątpliwie samochód ten stał się natomiast pewnym punktem odniesienia dla oskarżonego Józefa Zajkowskiego oraz towarzyszących mu strażaków. (…) Dane techniczne tego pojazdu z pewnością stały się jedną z podstaw do opracowania wymogów technicznych specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Nie oznacza to jednak, że wymogi zawarte w SIWZ mógł spełnić tylko ten jeden konkretny samochód pożarniczy”.

 

A co do niezgodności parametrów auta zakupionego dla OSP Sokoły sąd stwierdził, że choć zakupiony samochód zarejestrowany jest na 6 osób, to ma fabrycznie zamontowane siedzenia dla 9 strażaków. Zarzut prokuratury, że Bogdan U. podał nieprawdę w ofercie, jest więc chybiony.

 

Prokuratura nie godzi się jednak z porażką. W apelacji zaskarża oba uniewinniające wyroki, pisząc o „obrazie przepisów postępowania”. Ale wyrok Sądu Okręgowego w Łomży z 6 listopada 2013 roku jest dla niej miażdżący. Apelacja uznana zostaje za „oczywiście bezzasadną”. Sąd stwierdza, że prokuratura nie tylko w dużej mierze powtórzyła argumenty z aktu oskarżenia, ale pominęła w swej argumentacji okoliczności ujawnione w toku postępowania sądowego i treść przeprowadzonych wówczas dowodów.

 

Kto za tym stał?

Dziś samorządowcy z Sokół są przeświadczeni, że całe śledztwo było inspirowane. Wskazują nawet przez kogo, choć tych informacji ujawnić nie możemy. Mówiąc oględnie: chodzi o próbę zemsty na wójcie.

 

– Każdy ma przyjaciół, każdy ma wrogów. Jako wójt zdaję sobie sprawę z konieczności zachowania transparentności działań, a ryzyko stawiania zarzutów bez pokrycia przez inne osoby wpisane jest w charakter mojej służby. Ale dlaczego prokuratura, która powinna stać na straży praworządności, daje wiarę pomówieniom? – pyta wójt Zajkowski. – Gdyby prowadząca dochodzenie pani prokurator rzeczywiście złapała wójta przestępcę i udowodniła mu przed sądem winę, należałaby się jej nagroda. Ale dla sadzania na ławie oskarżonych niewinnego człowieka nie ma wytłumaczenia.

 

– Prokuratura w ogóle nie wzięła pod uwagę faktu, że wszystkie działania wójta odbywały się za wiedzą i poparciem rady gminy. Żaden z radnych, którzy przecież stanowią tu prawo miejscowe, nie został przesłuchany. Z góry założono winę wójta – dodaje przewodnicząca rady Hanna Kurzyna.

 

Zajkowski: – Inni wójtowie, z którymi się konsultowałem, też rozpoznają oferty na rynku przed rozpisaniem przetargu. A zarzut postawiono tylko mnie. Idąc tokiem rozumowania prokuratury, w sądzie powinny znaleźć się dziesiątki, jeśli nie setki wójtów i burmistrzów.

 

Co warto podkreślić, już pierwszy przetarg na samochód strażacki w Sokołach, z 2007 r., został drobiazgowo sprawdzony przez Urząd Kontroli Skarbowej, RIO oraz samą policję. Nie dopatrzono się wtedy uchybień.

 

Może wójt powinien teraz wytoczyć sprawę prokuraturze z powództwa cywilnego o utratę dobrego imienia? – Tak, poważnie to rozważam – mówi Józef Zajkowski. – Z tym że to oznacza koszty, długie i męczące przesłuchiwanie świadków, którzy już wiele przeszli podczas sprawy karnej. A i dla mnie to kolejne nerwy i nieprzespane noce. Nie wiem, czy warto.

 

Zajkowski dużo opowiada o zawodowych planach. O budowie parku energii odnawialnej, o promocji turystycznej gminy, staraniach o rewitalizację nieużywanej od lat linii kolejowej Łapy – Ostrołęka, dzięki czemu poprawiłaby się atrakcyjność inwestycyjna terenów. – Teraz wiem jedno: wystartuję na kolejną kadencję. Bo lubię tę pracę, choć przez to, co prokuratura mi zrobiła, zwątpiłem w państwo prawa. Ale jeśli ktoś w moją uczciwość nie wierzy, niech popyta ludzi na ulicy, mieszkańców, z których większość głosuje na mnie. Ich opinia jest dla mnie najlepszym wyznacznikiem słuszności tego, co robię – kwituje wójt.

TAGI: finanse samorządowe, reportaż, cba,

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane