W samorządach

Sołtys to dla mieszkańców pierwsza linia kontaktu

W sołtysach pokładam bardzo duże nadzieje. Jestem człowiekiem dialogu i chcę znać i rozumieć problemy mieszkańców. A sołtysi są w tych problemach najgłębiej zanurzeni. To nie są ludzie z przypadku, wielu z nich w tych strukturach samorządowych funkcjonuje znacznie dłużej ode mnie – mówi Dariusz Zwoliński, wójt Nadarzyna.

Nadarzyn to jedna z najbogatszych gmin wiejskich w Polsce, w zeszłorocznym rankingu „Wspólnoty” znalazła się na siódmym miejscu w swojej kategorii. Czyli to gmina raczej nierolnicza?

Rolników zostało nam niewielu, choć gmina krajobrazowo ma wiejski charakter i chcielibyśmy, aby taka pozostała, z dużą ilością lasów i pól. Stajemy się w coraz większym stopniu sypialnią Warszawy, budownictwo mieszkaniowe rozwija się dynamicznie we wszystkich sołectwach, najmocniej w Walendowie, Starej Wsi i Ruścu. W dwóch ostatnich miejscowościach dominuje zabudowa jednorodzinna, w Walendowie pojawiają się bloki mieszkalne. Zmienia się też sam Nadarzyn, nabywa miejskiego charakteru, w zeszłorocznej kampanii wyborczej pojawiły się zresztą głosy, że powinniśmy podjąć starania o uzyskanie praw miejskich.

 

Mielibyście szansę?

Mamy wodociągi, kanalizację, własne oczyszczalnie ścieków, spółkę wodno-kanalizacyjną, rozwiniętą sieć dróg, rynek, więc przyjdzie w końcu taki moment, że staniemy się miastem. Dziś jesteśmy, jak ja to nazywam, osadą, czymś pomiędzy wsią i miastem. Mamy nawet liceum, co jest warunkiem uzyskania praw miejskich.

 

Organem prowadzącym liceum jest gmina?

Tak, to publiczne liceum ogólnokształcące. W pierwszej klasie są trzy oddziały, w drugiej dwa, w nowym roku szkolnym, z powodu kumulacji roczników, planujemy otworzyć nawet sześć, albo i siedem oddziałów w pierwszej klasie. Szkoła się rozwija, kiedyś młodzież zmuszona była dojeżdżać do Pruszkowa albo Warszawy, co oznaczało stratę czasu na podróże, dziś liceum jest bliżej miejsca zamieszkania. Ale nawiążę jeszcze do pana pierwszego pytania, dotyczącego zamożności. Powiedział pan, że Nadarzyn to bogata gmina. W przeliczeniu na mieszkańca na pewno tak, ale terytorialnie jesteśmy największą gminą w powiecie pruszkowskim, przy najmniejszej liczbie mieszkańców. Zameldowanych jest około 13 tys. osób, stąd tak wysoki wskaźnik bogactwa per capita. Tymczasem ponosimy bardzo duże koszty wynikające z geografii i demografii. Na kanalizację w miejscowości Urzut, którą właśnie budujemy, wydamy 8,5 mln, a podłączymy tylko 130 posesji. Koszty jednostkowe wychodzą bardzo wysokie. Mamy też znacznie więcej kilometrów dróg, które musimy utrzymywać, niż gminy z bardziej zwartymi skupiskami ludności.

 

Kanalizację w Urzucie budujecie z własnych środków?

Tak, w stu procentach z naszych pieniędzy. Środki unijne na kanalizację powoli się kończą. Nasza spółka – Przedsiębiorstwo Komunalne Nadarzyn sp. z o.o. – w ciągu najbliższych dwóch lat zrealizuje inwestycje warte 28 mln. Rozbudowane zostaną trzy z pięciu oczyszczalni ścieków. To niezbędne, aby rozwijać sieć sanitarną. Na kanalizację czekają na przykład Rusiec i Stara Wieś, dwa bardzo dynamicznie rozwijające się sołectwa.

 

W rozległej gminie wiejskiej budujecie kanalizację zbiorczą zamiast przydomowych oczyszczalni?

W naszym miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego nie ma na nie zgody, z wielu powodów, głównie ekologicznych.

 

Jakich?

Główny argument to wysoki poziom wód gruntowych, szczególnie na terenach, gdzie dominuje zabudowa jednorodzinna. Kontrola nad przydomowymi oczyszczalniami byłaby trudna, obawiamy się, że regularnie dochodziłoby do miejscowych zanieczyszczeń wody i gleby. W tej chwili około 65 proc. w całej gminie jest podłączonych do gminnej sieci kanalizacyjnej. To bardzo wysoki wskaźnik.

 

Jakie jest główne źródło zamożności gminy? Co generuje tak mocne rankingowe wskaźniki bogactwa?

Odpisy od podatków. Na naszym terenie działa duża liczba firm transportowych, które płacą podatek od samochodów ciężarowych. Jest duża spółka, która ma magazyny, działa Międzynarodowe Centrum Targowo-Kongresowe Ptak Warsaw Expo. Czerpiemy korzyści z położenia przy Trasie Katowickiej, czyli S8.

 

Zamożność gminy przekłada się na zamożność sołectw?

Każda miejscowość ma swoją specyfikę. Bardzo duże środki inwestujemy w drogi. Ja zostałem wybrany wójtem w przedterminowych wyborach 4 marca 2018 roku, które odbyły się po śmierci wieloletniego wójta Janusza Grzyba. Od kwietnia do września 2018 roku utwardziliśmy destruktem bądź asfaltem aż 40 km dróg. To zmieniło jakość dojazdu do sołectw, wiele dróg stało się w pełni przejezdnych o każdej porze roku. Ale to wciąż mało, na dziś zostało nam do utwardzenia ponad 80 km, ale powstają kolejne drogi, bo osiedla się rozwijają, przybywa nowych mieszkańców. Jak wspomniałem, cały czas inwestujemy w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną. Musimy wybudować kolejną, szóstą oczyszczalnię. Do tego mamy problemy z melioracją. W zeszłym roku przeznaczyliśmy 209 tys. zł na dofinansowanie dla Gminnej Spółki Wodno-Melioracyjnej, w tym to będzie aż 335 tys. zł. W takich miejscowościach jak Rusiec, Strzeniówka, Szamoty czy Kajetany wykonaliśmy bardzo dużo prac związanych z budową rowów bądź ich udrażnianiem.

 

Bo dochodzi do lokalnych podtopień?

W ubiegłym roku w Ruścu w niektórych miejscach bez kaloszy nie byłem w stanie wysiąść z samochodu. Dziś tam jeździ się normalnie, ale działania melioracyjne prowadzimy cały czas. Podtopienia wynikają nie tylko z wysokiego poziomu wód gruntowych, ale są też wynikiem przebudowy trasy S8. W trakcie inwestycji całkowicie odłączono naszą meliorację od rowów biegnących wcześniej wzdłuż trasy. Nie możemy już odprowadzać tam nadmiaru wody, urządzenia jakie tam istnieją odwadniają tylko trasę S8, w związku z tym my musimy tworzyć nowe systemy.

 

W bogatej – mimo wszystko – gminie na pewno fundusz sołecki jest obfity.

Zaskoczę pana: zrezygnowaliśmy z niego. W zamian myślimy o wprowadzeniu budżetu obywatelskiego, obiecałem to zresztą w kampanii wyborczej. Ale jego warunkiem jest istnienie odpowiedniej liczby organizacji pozarządowych, stowarzyszeń, które mogłyby po te środki sięgać. Zachęcamy mieszkańców do aktywności. Właśnie powstaje stowarzyszenie Pro-Eko, działa stowarzyszenie osób niepełnosprawnych „Szlakiem Tęczy”, stowarzyszenie historyczne, są liczne kluby sportowe, powstało stowarzyszenie seniorów czy młodzieżowej rady gminy. Im więcej, tym lepiej. One dzisiaj otrzymują małe granty bądź startują w rozmaitych konkursach ofert, dostają od gminy duże pieniądze. To właściwy kierunek myślenia o dystrybucji pieniędzy publicznych.

 

Ale dlaczego nie fundusz sołecki?

Kilka lat temu taki fundusz w Nadarzynie istniał. Rady sołeckie pieniądze, które od nas dostawały, coraz częściej wydawały na opracowywanie projektów rozmaitych inwestycji. Wyglądało to tak, że na zebranie rady sołeckiej przychodzili mieszkańcy ulicy X i przekonywali, że ich ulica musi mieć oświetlenie, a więc trzeba zlecić wykonanie projektu. Niekoniecznie była to droga, która tego najbardziej potrzebowała. Powstawał projekt i był przekazywany do urzędu gminy z oczekiwaniem: że będzie szybko zrealizowany. Efekt jest taki, że w biurku leżą gotowe projekty na przedsięwzięcia warte ponad ze 100 mln zł. My nie dalibyśmy rady ich zrealizować w ciągu 10 najbliższych lat! Dlatego współpraca z sołectwami musiała przybrać inny wymiar. Otrzymują pieniądze w formie grantów, ale pośrednikami między lokalnymi społecznościami a urzędem gminy są radni oraz sołtysi. Oni mają pilnować rozsądnej gospodarki finansowej. I mają być łącznikami z urzędem. Każdy radny i każdy sołtys może w każdej chwili, bez zapisu, przyjść z każdym problemem do wójta, wicewójta albo pracownika referatu.

 

Korzystają z tego?

Oczywiście. Sołtysi są przecież pierwszą linią kontaktu dla mieszkańców. Znają ich bieżące potrzeby. Przychodzą do mnie regularnie, czasem z drobnymi rzeczami, że coś się zepsuło, trzeba interwencyjnie zadziałać, komuś pomóc, ale rozmawiamy też o poważniejszych inwestycjach.

 

Czyli sołtysi pełnią rolę bardziej interwencyjną?

Nie tylko, są też organizatorami. Podam pierwszy z brzegu przykład. Na każde sołectwo przekazujemy co roku pewną ilość tłucznia i to sołtysi decydują, na które drogi trzeba go wysypać. Jak w gminie zjawiają się równiarki, to oni wskazują, które drogi trzeba wyrównać w pierwszej kolejności. Wszystkie prace finansuje gmina, ale sołtysi mówią, gdzie je wykonać. Mimo że co roku dokonujemy objazdów gminnych dróg, to w codziennej praktyce widzimy, że sołtysi wiedzą najlepiej, co trzeba zrobić. Do nich należy ostatnia decyzja. Poza tym zajmują się wszelkimi sprawami związanymi z organizacją życia na wsi, razem z radnymi koordynują akcję sprzątania gminy, organizują imprezy lokalne, przychodzą po pieniądze na nie i je dostają. Współpracują ze szkołami, domami kultury. Tymi domami zawiaduje gmina, ale sołtysi mają tam dużo do powiedzenia.

 

Jaki może być wpływ sołtysa na działalność domu kultury?

Sołectwa mogą nieodpłatnie korzystać z sal, sołtysi organizują tam na przykład spotkania opłatkowe, pomagają w organizacji występów dzieci i seniorów. Niedawno w Parolach odbyło się spotkanie, które zorganizowało sołectwo wraz z Nadarzyńskim Ośrodkiem Kultury z okazji Dnia Kobiet, z udziałem koła gospodyń wiejskich.

 

Sołtysi swoim zakresem obowiązków nie wchodzą trochę radnym w paradę?

Nie, ja w sołtysach pokładam bardzo duże nadzieje. Radę gminy tworzy 15 radnych, wszyscy są z mojego komitetu wyborczego. Ale mam potrzebę rozmów z lokalnymi społecznościami, jeszcze większą niż gdyby w radzie była opozycja. Jestem człowiekiem dialogu i chcę znać i rozumieć problemy mieszkańców. A sołtysi są w tych problemach najgłębiej zanurzeni. To nie są ludzie z przypadku, wielu z nich w tych strukturach samorządowych funkcjonuje znacznie dłużej ode mnie.

 

Wśród piętnastu sołtysów są trzy kobiety.

Ewa Kościelnicka to świetny samorządowiec, jest jednocześnie sołtysem i radną. Beata Stępień to wzór aktywności , pracowitości i skuteczności, co poniedziałek przychodzi do mnie z kartką pełną problemów i pomysłów na ich rozwiązanie. Agnieszka Palmowska jest wieloletnim, równie pracowitym sołtysem. To trzy energiczne kobiety, parafrazując: kobity z jajami.

 

Sołtysi otrzymują dietę od gminy?

Tylko za udział w sesji rady gminy. Uważamy, że powinni przychodzić na sesje, przysłuchiwać się, aby wiedzieć, co się dzieje, jakie problemy są w danej chwili do rozwiązania. Ta dieta jest wynagrodzeniem za aktywność i chęć pracy, bo sesje to przecież okazja do spotkań i rozmów ze wszystkimi radnymi. Brak funduszu sołeckiego, mobilizowanie sołtysów do aktywności samorządowej, tworzenie dobrego klimatu dla rozwoju organizacji społecznych to właśnie kroki w kierunku nowego modelu dystrybucji środków publicznych w gminie Nadarzyn. Gdy uruchomimy budżet obywatelski, po pieniądze będą mogli sięgać ludzie mający fajne pomysły, umiejący je przekuć w ciekawe projekty, potrafiący walczyć o poparcie na nie i o pieniądze, ale i gotowi je zrealizować. Chcę budować społeczeństwo obywatelskie, które nie będzie tylko podnosić ręki i mówić, czego potrzebuje, ale które wspomagane publicznymi środkami weźmie odpowiedzialność za realizację swoich projektów od etapu pomysłu, po efekt końcowy.

 

Kiedy ta forma partycypacji zacznie działać?

Najpóźniej w 2021 roku.

 

Jaka będzie wielkość budżetu obywatelskiego?

To zależy od liczby stowarzyszeń, które do tego czasu w gminie powstaną. Będziemy cały czas z nimi rozmawiać, wsłuchiwać się w ich potrzeby, pytać, jakie mają pomysły i jak bardzo są one kosztowne.

 

Na jakie projekty pan liczy?

Najchętniej twarde, typu zagospodarowanie terenu pod infrastrukturę sportowo-rekreacyjną, plac zabaw dla dzieci, ścieżki rowerowe łączące różne miejscowości. Może koła gospodyń wiejskich postanowią uruchomić ciekawe kursy i warsztaty dla mieszkańców. Ale to tylko moje pomysły, inwencja mieszkańców jest nieograniczona, spodziewam się naprawdę nieszablonowych projektów.

 

Czy wraz z rozwojem organizacji społecznych nie zmaleje rola sołtysów? Może się okazać, że organizacje zaczną być animatorami różnych działań.

To postawi przed sołtysami jeszcze większe wymagania. Stowarzyszenia specjalizują się w działaniach w wycinku otaczającej nas rzeczywistości, jedne zajmują się sportem, inne kulturą albo ekologią. Tymczasem sołtys musi gruntownie znać potrzeby całego lokalnego środowiska, musi wiedzieć, jaki jest stan wszystkich dróg, gdzie pojawiają się problemy z kanalizacją, zgłaszać usterki, walczyć o naprawę. Sołtysi są od rozwiązywania problemów. Jedna z sołtysek zjednoczyła mieszkańców walczących z firmą, która była uciążliwa dla otoczenia. Przychodziła do mnie, była pośrednikiem. W urzędzie łatwiej nam było rozmawiać z nią, niż z dużą grupą zdenerwowanych ludzi. Wykonała kawał dobrej roboty, żeby nakłonić firmę do podjęcia inwestycji.

 

A czy są inwestycje, o których dyskusja może pojawić się przy okazji budżetu obywatelskiego, ale których realizację pan wyklucza?

Może odżyć pomysł budowy basenu, który pojawił się już w trakcie ostatniej kampanii wyborczej. Ja uważam, że musimy twardo stąpać po ziemi. W 13-tysięcznej gminie koszt utrzymania basenu byłby bardzo wysoki. Zrobiłem kiedyś obliczenia, wyszło z nich, że basen można budować w co najmniej 45-tysięcznej gminie, przy założeniu, że każdy mieszkaniec skorzysta z niego dwa razy w miesiącu. Wtedy wydatki na utrzymanie będą do udźwignięcia. Dziś w odległości kilkunastu kilometrów od Nadarzyna działa kilka pływalni: w Raszynie, Pruszkowie, Grodzisku Mazowieckim, Piasecznie. Będziemy rozmawiać z włodarzami tych miast, aby Karta Nadarzyniaka dawała ulgi przy zakupie biletów wstępu, które my będziemy refinansować. To dużo bardziej ekonomiczne niż postawienie za kilkanaście milionów własnego obiektu, a potem dopłacanie do niego po trzy czy cztery miliony rocznie. Zamiast wydawać dziś pieniądze na basen, lepiej na przykład zbudować gminną sieć połączeń autobusowych, do czego właśnie się przymierzamy. Chcemy uruchomić gęstą siatkę połączeń pomiędzy poszczególnymi miejscowościami a centrum przesiadkowym w Nadarzynie, z którego będą kursować szybkie autobusy do Warszawy. Nie leżymy przy linii kolejowej, zdani jesteśmy na komunikację autobusową. Gmina tak szybko się rozwija, że musimy dziś zbudować solidny transport lokalny. Basen to inwestycja przyszłości i pewnie kiedyś w końcu w Nadarzynie powstanie. Ja w każdym razie mam głowę pełną pomysłów, wierzę, że w tej kadencji nasi mieszkańcy odczują mocną poprawę jakości życia.

TAGI: dobre praktyki, budżet, finanse samorządowe, fundusz sołecki, gospodarka, jednostki pomocnicze, transport,

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane