W samorządach

Szymańska: Kunszt Wodny nada nam nową tożsamość

Na pytanie, czy warto inwestować w infrastrukturę kulturalną, zawsze odpowiadam, że tak, ale rozsądnie. Znacznie ważniejsza od samych murów jest treść, która je wypełnia. Jestem przeciwniczką budowania siedzib dla instytucji, które funkcjonują tylko dla samoutrzymania się, a nie starcza im środków na finansowanie działań, które stanowią cel ich działalności. Mam nadzieję, że nie stanie się to nigdy naszym losem – mówi Aleksandra Szymańska, dyrektor Instytutu Kultury Miejskiej, organizator festiwalu Europejski Poeta Wolności.

Rozmawiamy niedługo po zakończeniu kolejnej edycji festiwalu Europejski Poeta Wolności. Nagrodę otrzymała poetka z Islandii Linda Vilhjálmsdóttir, ale nominowani poeci byli rzeczywiście niezwykle różnorodni. Nie mogę nie zapytać, jak wygląda proces selekcji nominowanych do nagrody.

Festiwal odbywa się co dwa lata. Tuż po zakończeniu bieżącej edycji festiwalu losowane są kraje, skąd będą pochodzić nominowani do kolejnej edycji. Następnie współpracujący z nami tłumacze przedstawiają trzech poetów z każdego kraju i tłumaczą po kilka ich wierszy. Spośród tych osób jury wybiera jednego nominowanego z każdego kraju.

 

Czyli przygotowania do festiwalu zaczynają się zaraz po zakończeniu poprzedniej edycji?

Dokładnie tak. Naszym celem jest przetłumaczenie i wydanie pełnych tomów, wprowadzenie ich na rynek, prowadzimy różnorodne działania promujące czytanie poezji. Sam proces wydawniczy też długo trwa.

 

Czy jest jakaś ściśle określona grupa współpracujących tłumaczy? Jak rozumiem ich rola jest tu bowiem kluczowa.

Sekretarz rady programowej Europejskiego Poety Wolności, Andrzej Jagodziński, szuka i zaprasza tłumaczy danego języka. Mogą też się sami do niego zgłaszać ale on dokonuje ostatecznego wyboru. To prowadzi do pewnego subiektywizmu decyzji, dlatego zwiększyliśmy od kolejnej edycji liczbę tłumaczy do pięciu co zwiększy grono poetów, z których jury wybierać będzie nominowanych.

 

Bywa jednak, że ze znalezieniem nawet trzech tłumaczy nie jest łatwo, zwłaszcza w przypadku małych języków. W najbliższej edycji mamy wylosowane takie kraje jak Łotwa, Malta czy Luksemburg – to kwestia małej liczby tłumaczy poezji, tak samo jak samych poetów. Niemniej jak dotąd okazywało się, że mamy i świetnych tłumaczy i świetną poezję także w przypadku literatur, które w Posce nie są dobrze znane.

 

 

Kiedy Instytut Kultury Miejskiej przeniesie się do nowej siedziby?

Trudno mi wskazać ostateczną datę. Wiemy, kiedy powinien zakończyć się proces budowlany – w maju. Wtedy zaczniemy proces aranżacji wnętrz, wszelkich wykończeń, odbiorów. Przeprowadzka planowana jest na późną jesień. Jesteśmy też zależni od ukończenia makiety Gdańska, nad której realizacją pracuje wydział architektury i urbanistyki w urzędzie miasta. Zgodnie z umową terminem jest koniec października i myślę, że początek listopada to realny termin na przeprowadzkę i otwarcie.

 

Nowa siedziba to z jednej strony nobilitacja, ale mam wrażenie, że także ogromna odpowiedzialność. Już teraz Państwa działanie wzbudza trochę dyskusji. Widziałem sondę na trójmiejskim portalu z pytaniem, czy odwiedzisz IKM. Tam, oprócz odpowiedzi „tak”, kilkanaście procent napisało, że przyjdzie, ale tylko zobaczyć makietę, a aż 31 proc. z góry zakłada, że nie zamierza się u Was nigdy pojawić. Zastanawiam się, czy w ogóle planując działanie takiej instytucji jak Wasza, można mieć na celu zadowolenie wszystkich?

Cel taki można mieć, ale pewnie się go nie osiągnie. Co nie zmienia faktu, że będziemy pracować, aby jak najwięcej osób przekonać do wizyty u nas. Już teraz spotykamy się z krytyką także ze strony naszych dotychczasowych użytkowników, którzy uważają, że nasza siedziba nie powinna być tak blisko powiązana z inwestycją o charakterze komercyjnym, jakim jest Forum Gdańsk. Ja to widzę jednak zupełnie inaczej. Jest to na pewno wyzwanie, ale jednak także ogromny potencjał dotarcia do zupełnie nowej publiczności.

 

Rozumiem, że ta krytyka jest z dwóch stron. Zagorzali zwolennicy twierdzą, że nie powinniście być kojarzeni z tak komercyjnym ciągiem inwestycji jak Forum Gdańsk, a drudzy mogą powiedzieć: a po co w ogóle w mieście taka wydumana instytucja?

Wiadomo, że każda nowa inwestycja to nie tylko koszt samego budynku, ale koszt utrzymania go w kolejnych latach. Na pytanie, czy warto inwestować w infrastrukturę kulturalną, zawsze odpowiadam, że tak, ale do pewnego stopnia. Znacznie ważniejsza od samych murów jest treść, która je wypełnia. Jestem przeciwniczką budowania siedzib dla instytucji, które funkcjonują tylko dla samoutrzymania się, a nie starcza im środków i energii na inwestowanie w projekty, które stanowią cel ich działalności. Mam nadzieję, że nie stanie się to nigdy naszym losem, ale oczywiście nowa siedziba będzie znacznie droższa.

 

Jak przenosiny do nowej lokalizacji wpłyną na Waszą działalność?

Instytut Kultury Miejskiej jest w tej chwili instytucją trochę bez siedziby. Realizujemy bardzo wiele projektów w przestrzeniach publicznych miasta, a także korzystamy przy naszych działaniach z gościnności innych instytucji kultury. Traktujemy miasto jako przestrzeń naszej działalności i przez długi czas – dopóki nie ożywiliśmy sieni w kamienicy, w której znajduje się nasze biuro – nie mieliśmy stałego miejsca spotkań.

 

Instytucję utożsamia się z budynkiem, z jego charakterem, architekturą tak samo jak z programem. W tym sensie to będzie dla nas ogromna szansa i bardzo się cieszymy, tym bardziej, że będzie to zupełnie inny komfort dla odbiorców. Bardzo lubię charakter naszej sieni, ale nadal jest to po prostu kawałek korytarza. 

 

Udało się nam takie stworzyć w sieni kamienicy przy Długim Targu – to dziś miejsce tętniące życiem, gdzie odbywają się prezentacje, debaty, spotkania z poetami. Ale to też miejsce o określonym charakterze, określonej kubaturze i ograniczeniach. Jest to kamienica, w której mieszczą się inne instytucje. Nie jest kojarzone wyłącznie z nami. Ludzie łączą nas raczej z projektami takimi jak festiwale: Narracje, Europejski Poeta Wolności czy  Miejsca. Znane są takie projekty jak Lokalni przewodnicy i przewodniczki czy Metropolitanka. To są projekty najczęściej związane z konkretnymi przestrzeniami miasta, z poszczególnymi dzielnicami.

 

Natomiast jeżeli chodzi o nową siedzibę, to z pewnością nada ona naszej instytucji nową tożsamość. Instytucję utożsamia się z budynkiem, z jego charakterem, architekturą tak samo jak z programem. W tym sensie to będzie dla nas ogromna szansa i bardzo się cieszymy, tym bardziej, że będzie to zupełnie inny komfort dla odbiorców. Bardzo lubię charakter naszej sieni, ale nadal jest to po prostu kawałek korytarza. Nie ma spotkania, w trakcie którego nam przez środek wydarzenia nie przechodzi kilka osób w drodze do drzwi wejściowych. To jest naprawdę trudna przestrzeń, w ogóle nie do porównania z tym, co zyskamy.

 

 

To chyba też pewna zaleta, że ktoś wchodzi i od razu znajduje się w miejscu spotkania?

Tak, ale jest tego druga strona. Mając jedną przestrzeń na spotkania nie mogliśmy do końca realizować naszej polityki otwartości, polegającej na tym, że instytucja jest otwarta i dostępna dla każdej osoby w każdej chwili, nie tylko na wydarzenia. Zależało nam na tym, żeby to było miejsce, gdzie można po prostu usiąść i poczytać. Ale jeżeli tam się odbywają spotkania, to wyklucza swobodne korzystanie z sieni.

 

Jak będzie wyglądać nowa siedziba?

Przede wszystkim znajdzie się tam kilka bardzo dobrze wyposażonych przestrzeni. Będzie sala audytoryjna, którą chcemy tak przystosować, żeby mogła pełnić rolę sali konferencyjnej, jak i kinowej. Wiąże się to z artykułowaną często przez mieszkańców potrzebą  lokalizacji w śródmieściu kina studyjnego, zwłaszcza po zamknięciu Helikonu i Kameralnego – my będziemy tę funkcję kinową, w ograniczonym charakterze, pełnić. Z drugiej strony będziemy mieli przestrzeń tzw. coworkingową, gdzie będzie można po prostu posiedzieć i „pobyć”, może popracować i skorzystać z naszej kolekcji książek, głównie dotyczących miasta, urbanistyki, architektury, tożsamości miasta i kultury.

 

Już teraz spotykamy się z krytyką także ze strony naszych dotychczasowych użytkowników, którzy uważają, że nasza siedziba nie powinna być tak blisko powiązana z inwestycją o charakterze komercyjnym, jakim jest Forum Gdańsk. Ja to widzę jednak zupełnie inaczej. Jest to na pewno wyzwanie, ale jednak także ogromny potencjał dotarcia do zupełnie nowej publiczności.

 

Będzie tam też prasa, zwłaszcza kulturalna. Zmieniają się modele pracy, coraz więcej osób pracuje w takich miejscach publicznych, zapraszamy do nas. Mamy nadzieję, że staniemy się dla nich przyjaznym miejscem. Dużą, niezwykle oczekiwaną zmianą będzie także posiadanie księgarni, której charakter będzie odpowiadał profilowi naszych działań i punktu informacji kulturalnej.

 

 

Czy każda z tych funkcji będzie działać w ramach IKM, czy też mają to być oddzielne podmioty np. kino lub księgarnia? To znaczy, czy one będą musiały na siebie jakoś oddzielnie zarabiać?

Co do księgarni jeszcze nie jest to rozstrzygnięte, bistro będzie prowadzone przez podmiot zewnętrzny. Naszym priorytetem będzie utrzymanie oczekiwanego profilu księgarni, dziś trudna sytuacja na rynku księgarskim powoduje, że w największych sklepach z książkami znajdujemy rzeczy z książką nie mające nic wspólnego. Ale widzimy tam miejsce dla innych produktów np. płyt muzycznych gdańskich twórców.

 

A kino?

Program filmowy będzie ustawiany przez nas. Sala będzie pełnić także inne funkcje, więc projekcje będą miały miejsce tylko w określonych dniach i porach.

 

Poza tymi przestrzeniami?

Znajdą się tu jeszcze wspomniana sala z makietą atrakcyjną mam nadzieję i dla mieszkańców i turystów, przestrzeń biurowa oraz sale warsztatowe. Te ostatnie są dla nas bardzo ważne, bo wiele naszych projektów związanych jest z podnoszeniem kompetencji ludzi z obszaru kultury, prowadzimy bardzo wiele warsztatów – nareszcie będziemy je mogli robić „u siebie”.

 

Makiety stają się chyba coraz bardziej popularne. Co będzie wyróżniać tę z Gdańska?

Będzie to przede wszystkim bardzo aktualna (i z możliwością aktualizowania) makieta Śródmieścia Gdańska. Planowane jest wykorzystanie multimediów i interaktywność. Przy okazji oglądania makiety będzie możliwość poznawania szczegółów zarówno historycznych jak i np. dotyczących architektury poszczególnych obiektów, detali architektonicznych. Makieta ograniczona będzie do śródmieścia, bo skupienie się na pewnych detalach wymagało ograniczenia przestrzennego, ale pozostała część miasta będzie pokazana w formie mapy na podłodze wokół makiety.

 

Można powiedzieć coś więcej o tych multimediach?

Scenariusz filmu dopiero powstaje, podobnie jak aplikacje dotyczące konkretnych budynków. Chcemy aby makieta pełniła funkcję edukacyjną. Powstają teksty opowiadająca o architekturze budynków, o stylach architektonicznych Gdańska, a także o historii poszczególnych budynków i ulic. Zaletą lokalizacji będzie to, że zaraz po wizycie w Kunszcie Wodnym, gdzie będzie siedziba Instytutu Kultury Miejskiej i gdzie ma znajdować się makieta, będzie można odwiedzić miejsca widziane na makiecie i opisane w aplikacjach. Od Traktu Królewskiego w Gdańsku będzie nas dzielić kilkadziesiąt metrów. Myślę, że dobrym pomysłem będzie rozpoczęcie zwiedzania Gdańska od wizyty u nas.

 

Jak zmieni się budżet IKM?

Dotacja z urzędu miasta to w tej chwili ok. 3,9 mln zł rocznie. Oprócz tego pozyskujemy środki z innych źródeł – całkowity budżet mieści się w granicach 4–5 mln zł w zależności od roku. Szacujemy, że koszt utrzymania nowego budynku to 2,5 mln zł, w tym zmieszczą się nowe etaty. Nie będziemy zwiększać zespoły merytorycznego w sposób zdecydowany – będą to dwa stanowiska. Ale ponieważ będziemy administratorem całego budynku, będziemy mieli też nowe funkcje takie jak dział administracji, dział obsługi widza. Budynek musi być stale chroniony. Jednak część środków będziemy chcieli odzyskiwać, prowadząc działalność bistro, działalność kinową, edukacyjną oraz czerpiąc dochody z księgarni.

 

 

 

Chciałbym jeszcze zapytać o lokalnych przewodników i spacery. Gdyby ktoś czerpał wiedzę tylko z Facebooka, to mógłby pomyśleć, że to jest główna część Waszej działalności. Jak to się zaczęło i dlaczego te spacery są tak popularne?

Lokalni przewodnicy to pomysł, który zaczął się od Zaspy – tu po raz pierwszy mieszkańcy zapraszali na spacery szlakiem murali powstających w ramach festiwalu Monumental Art, łącząc je z własnymi opowieściami o Zaspie. Pomogliśmy dając narzędzia w postaci dodatkowych wykładów o historii, zależeniach urbanistycznych i architektonicznych dzielnicy, dając wiedzę, która umożliwia opowiadanie o dzielnicy, choć podstawą tych opowieści zawsze jest własne doświadczenie dzielnicy. Mieszkańcy zostają przewodnikami po egzaminie. Potem rozszerzyliśmy pomysł spacerów na inne dzielnice – lokalni wielbiciele pasjonaci miejsc są najlepszymi przewodnikami. Największą wartością jest chyba to, że po tych samych dzielnicach można chodzić z różnymi przewodnikami i jest to za każdym razem zupełnie inna opowieść.

 

Ale też lokalne historie i narracje są bazą innego naszego projektu - Metropolitanka, który jest związany ze stocznią i dotyczy kobiet – pracownic stoczni, artystek związanych ze stocznią, działaczek Solidarności. Spacery z pracownicami stoczni, które opowiadają o miejscach swojej pracy, codzienności ich życia, a jednocześnie wydarzeniach, które tworzą naszą najnowszą historię to niezwykłe doświadczenie.

 

Celowo nie organizujemy za to tego typu spacerów na Głównym Mieście. Po pierwsze dlatego, że chcieliśmy docenić dzielnice ważne dla Gdańska z różnych względów, a nie tak dobrze znane i nie tak często odwiedzane – tego problemu Główne Miasto na pewno nie ma. Po drugie dlatego, że w śródmieściu działają licencjonowani przewodnicy, nie chcemy wchodzić w ich przestrzeń.

 

Każdy może dołączyć do tych spacerów?

Na naszej stronie publikujemy terminy spacerów i można się na nie po prostu zapisywać. Od kilku lat też zgłasza się do nas coraz więcej grup spoza miasta, ostatnio jest też zapotrzebowanie na spacery w innych językach – mamy też mieszkańców, którzy dzielą się swoimi historiami w języku angielskim.

 

Rozumiem, że początkowo to były spacery dla mieszkańców tej samej dzielnicy ew. innych części miasta?

Tak ale jest publiczność, która podąża za nami szlakiem różnych dzielnic, jest po prostu ciekawa swojego miasta.

 

A jak wyglądają stosunki pomiędzy Instytutem Kultury Miejskiej a biurem prezydenta ds. kultury? Mam wrażenie, że IKM często pełni taką rolę jak w innych miastach wydziały kultury.

Z naszych korzeni, czyli okresu przygotowań Gdańska do ubiegania się o miano Europejskiej Stolicy Kultury, wynika nasza relacja z samym miastem, sposób myślenia o roli kultury w mieście ale też bliska współpraca z wydziałem kultury (zresztą nie tylko kultury). Dzięki Obserwatorium Kultury działającym w ramach IKM dostarczamy wiedzę, która jest ważnym narzędziem do zarządzania i realizowania polityki kulturalnej miasta. Byłam zaangażowana w powstanie programu operacyjnego Kultura i czas wolny, który jest podstawą realizowanej polityki kulturalnej w Gdańsku. Biuro prezydenta nadaje kierunki działań miejskich instytucji kultury, dzięki programom grantowym także tworzy warunki dla działań trzeciego sektora. Aktualnie  jako Instytut Kultury Miejskiej realizujemy projekt badań publiczności dla gdańskich instytucji kultury.

 

 

 

Zdjęcia i wizualizacje dzięki uprzejmości Instytutu Kultury Miejskiej.

 

ikm.gda.pl

europejskipoetawolnosci.pl

 

 

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane