W samorządach Prawo

W pościgu za lukami

Pamiętamy perypetie sprzed lat związane z blokowaniem pracy rad samorządowych, kiedy to przewodniczący, wykorzystując swoje prerogatywy, zrywali sesję wychodząc z sali obrad lub odmawiali jej zwołania. Tak działo się wielokrotnie zwłaszcza wówczas, kiedy jeden z punktów porządku obrad przewidywał odwołanie przewodniczącego. Obstrukcja ze strony przewodniczącego rady paraliżowała jej funkcjonowanie i czasem przez wiele miesięcy trwało odbijanie piłeczki między radą, nadzorem wojewody a sądem administracyjnym, gdzie deliberowano jak wybrnąć z widocznej gołym okiem luki prawnej, która na takie proceduralne gry pozwalała.

Racjonalny ustawodawca, który przed laty znowelizował ustawy samorządowe, zapewnił jak mu się wydawało ciągłość pracy rady, eliminując istniejącą i nadużywaną lukę w przepisach. Przewidział, że do prowadzenia obrad przewodniczący może wyznaczyć, w razie swojej nieobecności, wiceprzewodniczącego. Co więcej, gdyby go nie wyznaczył, to z „automatu prawnego” jego zadania wykonuje wiceprzewodniczący najstarszy wiekiem. Nawet gdyby przewodniczący i wiceprzewodniczący rady gremialnie złożyli dymisję albo zostali odwołani, to tenże racjonalny ustawodawca przewidział, że sesję rady zwołuje wówczas wojewoda, a obrady dotyczące wyboru przewodniczącego prowadzi najstarszy radny.

 

Takim sposobem nasz racjonalny ustawodawca uznał, że pozamykał wszystkie furtki, które pozwalały na dość woluntarystyczne zachowania szefów rad. Ale czy rzeczywiście wszystkie? Przeczy temu sytuacja, jaka zaistniała w Radzie Miasta Wadowic. Otóż tamtejsza rada odwołała swojego przewodniczącego, a ten jeszcze przed głosowaniem wskazał, że jeśli zostanie odwołany, to dalsze obrady poprowadzi obecny na sali wiceprzewodniczący, wskazany z imienia i nazwiska. Szkopuł w tym, że przewodniczącego odwołano, a wyznaczony wiceprzewodniczący ogłosił 10-minutową przerwę i odmówił powrotu na salę obrad. Zdenerwowani radni i burmistrz doszli do wniosku, że nie będą na niego czekać i przystąpili do działania. Ster przejął najstarszy radny, bo innych wiceprzewodniczących nie było i zarządził wybór nowego przewodniczącego.

 

Wojewoda oczywiście dopatrzył się złamania prawa, bo najstarszy radny nie mógł zasiąść na miejscu wskazanego, acz nieobecnego wiceprzewodniczącego, i nie mógł doprowadzić do głosowania na nowego przewodniczącego. Rozstrzygnięcie wojewody gmina Wadowice zaskarżyła do WSA w Krakowie. Jej zdaniem wojewoda błędnie dokonał wykładni obowiązującego prawa (art. 20 ust. 1 i art. 19 ust. 2 ustawy o samorządzie gminny oraz art. 2 i 7 konstytucji), bo rada miała quorum, a nie mogła wybrać przewodniczącego, bo obaj wiceprzewodniczący byli nieobecni. W tej sytuacji uchylenie uchwały o wyborze nowego szefa rady, zdaniem skarżących, oznacza ingerencję w samodzielność organu samorządowego i ogranicza jego suwerenność.

Istota sporu sprowadzała się do tego, czy jakąkolwiek część prawidłowo zwołanej sesji obejmującej odwołanie przewodniczącego i powołanie nowego przewodniczącego może prowadzić radny? Wyrok WSA (IIISA/Kr/1700/16) zapadł 13 lutego br., a sędziowie podzielili stanowisko wojewody, że obowiązujące prawo nie pozwala wybrać przewodniczącego rady, jeśli dalsze obrady nawet za zgodą radnych poprowadzi najstarszy radny i nawet kiedy wyznaczony wiceprzewodniczący odmówił powrotu na salę obrad. Zdaniem sądu nastąpiło nieformalne zakończenie obrad rady bez wyczerpania porządku obrad i radni powinni rozejść się do domu.

 

Rozmawiałem z burmistrzem Wadowic Markiem Klinowskim, który zapowiada, że złoży kasację do NSA, bo jego zdaniem można z obowiązującego prawa wywnioskować, że w razie blokowania sesji powierzenie obrad najstarszemu radnemu jest do zaakceptowania. Jednak, moim zdaniem, jak by ich nie czytać, przepisy ustawy o samorządzie gminnym nie mówią wprost (a więc mamy lukę), kto ma poprowadzić obrady rady, kiedy co prawda odwołano przewodniczącego, ale z dwóch wiceprzewodniczących jeden wyszedł i nie wrócił, a drugiego od początku na sesji nie było. W Wadowicach sesję zwołała wiceprzewodnicząca i podjęto już uchwałę o wyborze nowego  przewodniczącego. Jednak z takiego biegu spraw w nadzorze i sądzie burmistrz i większość radnych nie jest zadowolona.

 

Cóż, nawet najracjonalniejszy ustawodawca nie jest w stanie ścigać się w likwidowaniu luk prawnych z praktyką, którą niesie samorządowe życie. A szczególnie w procedurach, gdzie ludzka inwencja w interpretowaniu i wykorzystywaniu luk nie ma granic. Nie sposób wymagać, aby parlamentarzyści i wspomagani przez nich eksperci przewidzieli każdy przypadek twórczego wykorzystania procedury w radzie.

 

Swoją drogą, przykład Wadowic daje asumpt do rozważenia, czy nie czas wrócić do dyskusji, jak powinna przebiegać sesja i kto nią powinien pokierować, jeśli zabraknie przewodniczącego a wiceprzewodniczący odmówią powrotu na salę lub w ogóle się na niej nie zjawią. Sąd właściwie powiedział, że wadowiccy radni powinni pójść do domu, ale co dalej z podobnymi wadowickiemu casusami?

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane