Fot. Wojciech Jakubowski/Gdansk.pl
Fingar przyjechała do Trójmiasta na zaproszenie Olivia Business Centre i właśnie tam, w budynku Olivia Tower, wygłosiła wykład dla gdańskich biznesmenów, ludzi nauki oraz przedstawicieli agencji rozwoju.
Fingar, z racji pełnionej od 11 lat funkcji redaktor naczelnej pisma poświęconego międzynarodowym inwestycjom, ma globalną perspektywę i wie, na czym polega przyciąganie obcego biznesu, rozwój miast i aglomeracji, dobry marketing. Jej pismo „fDi” („Foreign Direct Investment”) oraz strona internetowa www.fDiIntelligence.com, zajmują się właśnie tym: opisywaniem trendów, miejsc i ludzi związanych z inwestowaniem. „fDi” jest czytany przez tych, którzy podejmują ważne decyzje. Tym lepiej, że Fingar po raz pierwszy trafiła do Gdańska.
Amerykanka, pracująca w redakcji w Londynie, nie miała dla Gdańska dobrych wieści. Cytując przygotowany przez „fDi” raport „Europejskie miasta przyszłości 2016/17”, Fingar powiedziała, że w pierwszej dwudziestce piątce nie ma ani Gdańska, ani Trójmiasta jako aglomeracji. Są za to w rankingu Warszawa i Wrocław. To znaczy, że Gdańsk wciąż robi za mało, by konkurować z najlepszymi o ważne zagraniczne inwestycje.
Fingar w czasie wykładu tłumaczyła, jak Gdańsk mógłby stać się bardziej atrakcyjny dla światowego biznesu. Przede wszystkim potrzebny jest agresywny marketing w mediach tradycyjnych (papierowych), a tym bardziej w mediach elektronicznych, na YouTube, na portalach społecznościowych.
Fingar radziła także, by zdobywać kontakty na bardzo ważnym rynku azjatyckim. Nie zaniedbując Amerykanów, Brytyjczyków czy Skandynawów, którzy już w Gdańsku są, trzeba przyciągać ważne inwestycje z Azji. Gdańsk mógłby być obecny ze swoimi zachętami na chińskim odpowiedniku Facebooka (Weibo), ale też przyciągać azjatyckich studentów, którzy po powrocie do Chin czy Indii byliby ambasadorami Gdańska w swoich krajach.
Fingar tłumaczyła też różnice kulturowe: - Jeśli robisz biznes z Amerykanami, możesz powiedzieć prezesowi firmy zdrobniale Bob i pójść z nim grać w golfa. Ale jeśli chcesz przyciągnąć inwestycje z Azji, musisz tam jechać z prezydentem miasta, bo na nich wciąż działają najbardziej oficjalne osoby na wysokich stanowiskach.
Redaktor „fDi” podkreślała, że Gdańsk musi wymyślić, jaką nową historię o sobie chce opowiadać na świecie. Dotąd była to historia Solidarności, Lecha Wałęsy, walki z komunistami i stoczni. Ale – jak wyjaśniała – dla wielu ludzi skojarzenie wciąż jest negatywne: postkomunistyczne, postindustrialne, ponure miasto stoczniowe. A przecież wcale tak nie jest. Fingar tłumaczyła, że świat uwielbia historie o rewitalizacji, o przekształcaniu terenów postoczniowych, pofabrycznych, w nowoczesne dzielnice. Tak właśnie mógłby się prezentować Gdańsk światu. Inna możliwość: pokazanie, że Gdańsk to już nie tylko stocznia i robotnicy, ale także inwestycje w nowoczesną branżę IT i oprogramowanie, software.
– Przedstawiciele gdańskiego miasta i biznesu musieliby też dużo jeździć, spotykać się ludźmi, prezentować miasto, ale raczej nie w Łodzi, prędzej w amerykańskim Pittsburghu w Pensylwanii – mówiła Fingar w czasie wykładu. – To też miasto kojarzone dotąd z ciężkim przemysłem, które teraz postawiło na sektor IT. Jedźcie do nich, dowiedzcie się, jak to robią. Ja sama chętnie spotykam się z gubernatorem Alabamy, skąd pochodzę, kiedy tylko pojawi się w Londynie.
Na podst. inf. Gdansk.pl