Jak wynika z informacji ministerstwa, przyjęte w ubiegłym roku nowe prawo oświatowe, obecnie działa bardzo dobrze. Dotychczas 98 proc. samorządów na szczeblu powiatowym i 96 proc. gmin ma już podjęte uchwały wprowadzające nowe sieci szkół. Gotowe są także nowoczesne podstawy programowe, wydawnictwa kończą drukowanie książek.
W ministerstwie edukacji kończy pracę specjalny zespół składający się z przedstawicieli rządu, nauczycielskich związków zawodowych oraz samorządów, który ma za zadanie przyjąć wspólne stanowisko w sprawie wynagradzania nauczycieli.
Minister Zalewska zapewniła też, że od nowego roku szkolnego na dzieci sześcioletnie pozostające w przedszkolach przekazywana będzie subwencja oświatowa Dlatego rodzice nie będą musieli płaci za pobyt dziecka w miejskich placówkach oświatowych.
Szkolnictwo branżowe - szansa na przyszłość
Współorganizatorem tegorocznej konferencji „Edukacja przyszłości” jest miasto Toruń. Miasto, którego władze stawiają na rozwój szkolnictwa zawodowego. Od lat z sukcesem funkcjonują technikum mechaniczne, ekonomiczne czy też Zespół Szkół Inżynierii Środowiska. Natomiast toruńska samochodówka już wkrótce doczeka się nowoczesnych pracowni i warsztatów ze specjalistycznym wyposażeniem. Placówka właśnie się rozbudowuje, także jeśli chodzi o program nauczania.
Takie podejście chwali resort oświaty. Zgodnie z założeniami reformy, szkoły zawodowe przekształcą się w branżowe, a edukacja ma być ściśle związana z potrzebami pracodawców. – Chcemy tak ułożyć finansowanie, żeby dodatkowe pieniądze były dla atrakcyjnych zawodów, po których to młody człowiek będzie od razu zatrudniony – tłumaczy Anna Zalewska.
Jednocześnie minister zapowiedziała utworzenie w 2018 roku Funduszu Rozwoju Edukacji Zawodowej i włączenie do finansowania szkolnictwa branżowego przedsiębiorców, którym - jak pokazują badania rynku pracy - coraz trudniej znaleźć pracowników. Nowością ma być także możliwość uzyskania uprawnień zawodowych przez osoby kończące szkoły branżowe.
Profesor Andrzej Blikle o turkusowej organizacji
Gościem specjalnym tegorocznej konferencji był profesor Andrzej Blikle, który przekonywał, że w firmie turkusowej nikogo nie trzeba pilnować, by pracował, nikogo nie trzeba oceniać. Swoje spostrzeżenia profesor opiera na wydanej niedawno książce „Pracować inaczej", w której Frederic Laloux opisuje pewien szczególny styl zarządzania zarówno firmami, jak i organizacjami nie nastawionymi na tworzenie zysku. Nazywa go „turkusowym" i ustawia na końcu ewolucyjnej drogi stylów zarządczych od najbardziej agresywnych do najbardziej partnerskich.
Każdemu z nich przypisuje pewien symboliczny kolor. I tak pierwszy z nich to styl czerwony - charakteryzujący się zasadą jeden wódz i jedna kara. Podstawową wartością jest bezwzględne posłuszeństwo. Typowe organizacje czerwone to gangi uliczne.
Kolejny styl to bursztyn, tutaj wiodącą wartością jest podporządkowanie niepodważalnemu kodeksowi honorowemu (armia) lub etycznemu (Kościół).
Następny styl – oranż – to również organizacja hierarchiczna, jednakże jej najważniejszą wartością jest skuteczność, która nierzadko uświęcająca środki. Ostatnim stylem hierarchicznym jest zieleń, w której obowiązują partnerskie reguły decyzyjne, a wiodącymi wartościami są równość, wolność i sprawiedliwość. Działający w tych organizacjach ludzie starają się osiągnąć materialny sukces, by w konsekwencji zapewnić sobie „dobre życie”. Ale większość z nas chce zarobione pieniądze wydać na dobre życie. Firmy turkusowe burzą te wszystkie zwyczaje. Skoro dobre życie jest dla nas wartością podstawową, to należy zadbać o nie przede wszystkim w pracy. Praca powinna być tak zorganizowana aby dawała nam poczucie sensu tego, co robimy, pozwalała na rozwój, oferowała przestrzeń dla kreatywności i innowacyjności. Byśmy mogli być dumni zarówno z jej owoców, jak i z tego, jacy jesteśmy.
Profesor Andrzej Blikle podkreśla także, że w takiej organizacji powinniśmy być dla siebie partnerami, a nie konkurentami, powinniśmy współpracować zamiast współzawodniczyć. I choć wydaje się to niemożliwe coraz więcej firm działa w taki właśnie sposób. – Kilka lat temu mówiąc o tym widziałem uśmiech na ustach innych, później część osób dostrzegała, że może to się udać, dziś już widzę, że to funkcjonuje – wspomina profesor Andrzej Blikle.