W samorządach

Prezydent Nowej Soli zatrzymał zabójcę

Wadim Tyszkiewicz dogonił i obezwładnił agresywnego kierowcę volkswagena golfa, który pijany potrącił śmiertelnie młodego rowerzystę.

Wszystko wydarzyło się 6 kwietnia 2014 roku około godz. 19 na drodze z Nowego Tomyśla do Borui Kościelnej. Wadim Tyszkiewicz opowiada, że na łuku, na podwójnej ciągłej golf wyprzedził kilka aut i z dużą prędkością uderzył rowerzystę jadącego poboczem. 26-latek nie przeżył wypadku. Golf nawet się nie zatrzymał. Tyszkiewicz ruszył w pościg za zabójcą i zatrzymał go kilkaset metrów dalej. Obezwładnił i przytrzymał do przyjazdu policji.

 

Podejrzenia potwierdziły się. 45-letni kierowca miał w organizmie 2.5 promila alkoholu. Wadim Tyszkiewicz całe zdarzenie w dramatycznych słowach opisał na Facebooku:

 

„Widziałem śmierć. Wczoraj wieczorem na moich oczach pijany kierowca golfa zamordował młodego rowerzystę. Ciągle jestem w szoku. Zastanawiałem się czy napisać o tym na Facebooku. Zdecydowałem się na to, żeby zaapelować do wszystkich kierowców: BŁAGAM WAS nie siadajcie za kierownicę będąc pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Może mój apel dotrze do kogoś i może uratuję przez to choć jedno ludzkie życie.

 

Wydawało mi się, że po tragicznych wypadkach z ostatnich miesięcy z udziałem pianych kierowców, już nikt o zdrowych zmysłach nie zasiądzie za kierownicę. Myliłem się. Pijany bydlak pozbawił w ułamku sekund życia dwudziestokilkuletniego chłopaka.

 

Widok był przerażający. Na łuku drogi, na podwójnej ciągłej golf prowadzony przez pijaka z dużą prędkością wyprzedził ze dwa auta za mną, mnie i dwa auta przede mną i mieszcząc się ledwo z nadjeżdżającym autem z nad przeciwka zmiótł rowerzystę jadącego poboczem, który jak z katapulty wyleciał w powietrze na kilka metrów w górę i runął martwy na ziemię. A ten bydlak w nowiuteńkim golfie zaczął uciekać.

 

Kilka aut się zatrzymało i ludzie pobiegli do ofiary, ja zadzwoniłem pod 112 i ruszyłem w pogoń za zabójcą, którego zatrzymałem kilkaset metrów dalej. Facet był kompletnie pijany, a jako pasażer jechał z nim 18-letni syn. Sprawca wypadku wysiadł z auta na chwiejnych nogach zdziwiony co ja od niego chcę. Nie pojmuję jak 18-letni, w końcu już dorosły chłopak, mógł pozwolić zasiąść pijanemu ojcu za kierownicę i na tak brawurową jazdę?

 

Morderca był agresywny i musiałem go obezwładnić aż do przyjazdu policji. Wróciłem na miejsce wypadku i modliłem się, żeby młody chłopak przeżył. Niestety kiedy zobaczyłem przerwanie reanimacji i czarny worek, wpadłem w histerię z której nie mogę się otrząsnąć. W ułamku sekund młode życie uleciało przez pijanego bydlaka, który mam nadzieję, że co najmniej przez 12 lat będzie gnił w więzieniu.

 

Choć już minęło od zdarzenia kilkanaście godzin jestem w szoku. Do godziny 24 zeznawałem w prokuraturze. Nie zmrużyłem oka. Do tej pory trzęsą się mi ręce i nogi mam jak z waty. Wydawało mi się, że jestem twardy i nie będę płakał. Myliłem się. Stało się. Niech ten mój wpis będzie przestrogą dla tych, którym zdarzyło się usiąść po jednym piwku do samochodu. Ułamki sekund mogą zabrać życie komuś niewinnemu i nam. Niech Pan Bóg weźmie pod opiekę tego niewinnego młodego rowerzystę, który jest już gdzieś w niebiosach. Pokój jego duszy”.

TAGI: transport,

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane